Wywiad

Ludziom, którzy mieszkają niedaleko linii frontu, trzeba wiedzieć, że o nich nie zapomniano, — kapelan

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

07 grudnia 2018, 13:49 1255 Vita Jakubowska

Wojna w Ukrainie trwa już ponad 4 lata. Niektórzy zdążyli już się zmęczyć i wolą robić wygląd, że nic się nie odbywa, lecz nie ci, którzy żyją na linii frontu, ani wolontariusze Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej, ani kapelani, którzy przez swoją posługę niosą ludziom światło Boże.

Dzisiaj CREDO rozmawia z głównym kapelanem wojskowym lwowskiej archidiecezji. Ks. Jan Zając wrócił z "szarej strefy" i dzieli się swoimi wrażeniami od przebywania w bezpośredniej bliskości wojny.

 

– Proszę księdza, gdzie i z jaką misją ksiądz przebywał?

– Pod koniec listopada miałem okazję na zaproszenie Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej oraz z błogosławieństwa abp Mieczysława Mokrzyckiego służyć  cywilom w strefie przyfrontowej. To dla mnie w pewnym stopniu nowe doświadczenie. Wcześniej pracowałem przeważnie z wojskowymi na rotacji, a także z rodzinami zabitych żołnierzy. W szarej strefie byłem po raz pierwszy. Co więcej nawet w tej części Ukrainy znalazłem się pierwszy raz. Ludzie przyzwyczaili się do wojny na tyle, że przestali w pewnej mierze ją zauważać, a wprowadzenie stanu wojennego spowodowało nową falę paniki, ponieważ ludzie zrobili wniosek, że to będzie nowa wojna, chociaż nadal trwa ta sama wojna. 

— Jak powitali księdza mieszkańcy tych terenów?

— Tam ludzie bardzo potrzebują kapłana. Pamiętają każdego, kto do nich przyjeżdżał i bardzo się cieszą. Potrzebują rozmowy, spowiedzi i komunii. Przychodzą na mszę, korzystają z każdej okazji, bo oni nie wiedzą, kiedy następnego razu przyjedzie do nich kapłan. Oni są wdzięczi za każdą możliwość.

— Czy ludzie zawsze byli tak  praktykującymi katolikami, czy stali się nimi przez wojnę?

— Oczywiście nie pytałem się wprost, jednak z rozmów można zrozumieć, że to wojna stała się powodem do tego, że zaczęli szukać Boga Żywego, Prawdziwego. Przed wojną oni jeździli do kościoła chyba tylko na Wielkanoc, no może jeszcze na Boże Narodzenie. Przecież tam nie w każdej wsi jest kościół. A teraz widziałem ich wiarę oraz ogromne zaufanie do Boga. Oni nie mają na kogo się oprzeć. Ci, którzy mogą przyjść na mszę świętą, korzystają z każdej okazji, zaś ci, co nie potrafią, — czekają na kapłana w domu z wielką niecierpliwością. Ludzie są spragnieni Boga.

— Co wywarło największe wrażenie na księdza?

— Cywile w szarej strefie potrzebują szczególnej uwagi. Muszą wiedzieć, że o nich nie zapomniano. Tam mieszkają dzieci, a im potrzebna jest uwaga. To dzieci wojny. One potrzebują normalnych dziecięcych emocji, gier, zabaw. Wojskowi wyjeżdżają do domu, mają rotacje, a ci ludzie cały czas są tam — to ich dom i nie mają innego. I właśnie uświadomienie ich sytuacji było moim najmocniejszym wrażeniem.

 

 

— Co pomaga mieszkańcom terenów przyfrontowych jakoś tam trwać?

— Akcja Papież dla Ukrainy bardzo pomogła tym ludziom zrozumieć, że oni nie są samotni. Wolontariusze Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej także wiele dla nich robią, a ich obecność bardzo pozytywnie wpływa. Wolontariusze nie tylko wożą pomoc humanitarną po wsiach wzdłuż linii frontu, lecz także przychodzą, żeby rozmawiać, czytać razem Pismo Święte, rozważać, zajmować się z dziećmi w przedszkolach i szkołach — prowadzić warsztaty i wspólne zabawy. Miałem możliwość w ciągu dwóch tygodni od rana do późnego wieczora jeździć od domu do domu, żeby spowiadać, udzielać komunię, modlić się razem, rozmawiać. Odwiedzałem chorych w szpitalu oraz dzieci w stworzonym przez ChSR ośrodku i codziennie odprawiałem dla nich msze święte. To był czas bardzo nasycony i dziękuję Bogu za niego.

— Czy był strach przed znajdowaniem się w bezpośredniej bliskości linii frontu?

— Nie myślałem o tym. Bywało, słyszałem strzały, jednak nie miałem odczucia niebezpieczeństwa. W ogóle bardzo spokojnie czułem się. Przyjechałam, uświadamiając warunki, i przede wszystkim chciałem służyć ludziom w potrzebie. Nie miałem czasu myśleć o innym.

 

— Chciałby ksiądz pojechać tam jeszcze raz?

— Tam jest wielka potrzeba w obecności kapłana. Jeśli pojawi się taka możliwość, to z pewnością pojadę. Nie jest to proste, ponieważ mam i tutaj swoje obowiązki, w parafii. Nie mogę zbyt często wyjeżdżać, jednak chciałbym jeszcze posłużyć tym ludziom, bo widzę ich pragnienie Boga.

Інші статті за темами

ПЕРСОНА

Jan Zając

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

ПІДТРИМАЙТЕ CREDO
Шановні читачі, CREDO — некомерційна структура, що живе на пожертви добродіїв. Ми з вдячністю приймемо Вашу допомогу. Ваші гроші йдуть на оплату сервера, роботу веб-майстра та гонорари фахівців. Переказ через ПриватБанк: Пожертвування можна переказати за такими банківськими реквізитами:

5168 7427 0591 5506

Благодійний внесок ПРИЗНАЧЕННЯ ПЛАТЕЖУ: Добровільна пожертва на здійснення діяльності часопису CREDO.

Інші способи підтримати CREDO: (Натиснути на цей напис)

Щиро дякуємо читачам за жертовність усім, хто нас підтримує!
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: