Franciszek spotkał się z młodymi Chilijczykami w Narodowym Sanktuarium Maryjnym w Maipú koło Santiago de Chile.
Na wstępie spotkania młody człowiek Ariel pozdrowił Ojca Świętego w imieniu wszystkich zebranych. Wyrażając radość i dumę z obecności wśród nich Następcy św. Piotra, podziękował mu za przybycie i za to, że nastąpiło to w okresie przygotowań do Synodu Młodych, który zbierze się w październiku w Watykanie. W całym kraju trwają również przygotowania do tego wydarzenia. Podkreślił ponadto, że dzisiejsze Chile jest zupełnie inne od tego, które ponad 30 lat temu odwiedził Jan Paweł II, ale nie zmieniła się miłość i uczucia żywione do papieża.
Następnie młoda dziewczyna wniosła duży drewniany błękitny Krzyż Chile i czerwoną wstęgę, symbolizującą krew Pana Jezusa, którą papież przypiął do symbolu Męki Pańskiej. Po odczytaniu fragmentu Ewangelii św. Jana zabrał głos papież, którego przemówienie było w znacznym stopniu improwizowane.
"Bądźcie bohaterami takiego Chile, o jakim marzą wasze serca" – powiedział na wstępie, dodając, że serca młodych marzą wiele o wielkich rzeczach, gdyż to właśnie na tych ziemiach narodziły się doświadczenia, które z czasem rozszerzyły się i rozmnożyły w innych krajach tego kontynentu. Marzenia mają tacy jak wy, którzy potrafili przeżyć przygodę wiary – mówił dalej Ojciec Święty, wyjaśniając, że to wiara wywołuje w młodych uczucia przygody, która wzywa do wędrowania przez niewiarygodne krajobrazy, przez trudności i niepokoje, ale wy lubicie przygody i wyzwania, co więcej one was jeszcze bardziej pobudzają".
W tym kontekście mówca wyjaśnił, że widać to na przykładzie wielkiego zaangażowania młodych w pomaganie ofiarom klęsk żywiołowych i "wiele mówi to o wielkoduszności waszych serc".
"W swej posłudze biskupiej mogłem nieraz stwierdzić, że istnieją bardzo liczne dobre idee w sercach i umysłach młodych. Są oni niespokojni, twórczy, poszukujący, myślą idealistycznie" – chwalił młodych papież. Przyznał, że "problemem jesteśmy my, dorośli, którzy często, mając głowy pełne różnych mądrości, mówimy: «Myślisz tak, bo jesteś młody, niedługo dorośniesz»". Skrytykował taki sposób myślenia, mówiąc, że może on stwarzać wrażenie, jakoby dorosłość miała oznaczać godzenie się na niesprawiedliwość, wiarę w to, że nic nie da się zrobić i ze wszystko zawsze tak było. Tymczasem dorosłość nie jest zmniejszaniem czujności i dopuszczanie do kupowania siebie przez innych za dwa grosze, "nie na tym ona polega!" – gorąco przekonywał Ojciec Święty. I dodał: "To jest korupcja, a prawdziwa dorosłość polega na wspólnym niesieniu naprzód swych marzeń, a nie rezygnacji z nich".
W tym kontekście Franciszek zaznaczył, że "biorąc pod uwagę całą rzeczywistość młodych ludzi", postanowił zwołać w tym roku Synod Biskupów im poświęcony, a przed nim Spotkanie Młodych. Chodzi o to, "aby poczuli się oni i byli głównymi postaciami w sercu Kościoła, aby pomóc nam sprawić, że Kościół ma młode oblicze, i to nie przez używanie kremów odmładzających, ale dlatego, że w głębi serca pozwala, aby młodzi go pytali, aby móc być każdego dnia coraz bardziej wiernym Ewangelii". "Święta Matka Kościół potrzebuje tego, abyście dorastali duchowo i mieli odwagę powiedzieć: «To mi się podoba, a to nie», abyście mogli mówić to, co myślicie" – mówił dalej Franciszek.
Wspomniał następnie o spotkaniu młodych z całego świata, zaplanowanym na tydzień przed Niedzielą Palmową, gdy obchodzony będzie kolejny Światowy Dzień Młodzieży. Dodał, że obawia się "filtrowania" wiadomości, dlatego chce wysłuchać młodych bezpośrednio. poprosił, aby wtedy mówili a nie milczeli. "Jeśli nie mówicie, jak możemy wam pomóc?" – zapytał retorycznie. Oświadczył, że zbiorą się tam zarówno katolicy, jak i członkowie innych wyznań, chrześcijanie, jaki wyznawcy innych religii i ci, którzy sami nie wiedzą, w co wierzą.
"Jakże potrzebuje Kościół chilijski was, abyście wstrząsnęli nami i pomogli nam być bliżej Jezusa!" – zawołał papież. I dodał: "Wasze pytania i wasza chęć wiedzy, bycia wielkodusznymi wymagają od nas, abyśmy byli bliżej Jezusa. Wszyscy jesteśmy wezwani do bycia bliżej Jezusa".
Franciszek opowiedział anegdotę. Zapytał kiedyś młodego człowieka, co mogłoby wprawić go w zły humor. A on odpowiedział: "Kiedy w telefonie komórkowym wyczerpuje się bateria albo gdy tracę sygnał internetowy", bo wtedy traci on wszystko, co się dzieje wokół, "jestem poza światem, jak zawieszony". I "«w takich chwilach spieszę się, aby znaleźć ładowarkę lub sieć Wi-Fi i hasło, aby ponownie się połączyć»" – wspominał Ojciec Święty. Zaznaczył, że "podobnie może się zdarzyć z wiarą: po początkowym okresie drogi i zapału nadchodzą chwile, w których nieświadomie zaczyna padać nasza podręczna komórka i zaczynamy nie mieć połączenia, być bez baterii, a wtedy stajemy się niezadowoleni, nieufni, smutni, bezsilni i widzieć wszystko w złym świetle" – przekonywał papież.
A gdy zostajemy bez tego "połączenia", które ożywia nasze marzenia, serce zaczyna tracić siłę, jest bez ładunku i – jak mówi piosenka – "hałas wewnętrzny i samotność na ulicy izolują nas od wszystkiego. "Bez połączenia z Jezusem kończymy, zaprzeczając swym ideom" – powiedział Ojciec święty. "Jesteśmy odcięci ode świata, od tego, co się na nim dzieje" – dodał.
"Niepokoi mnie, gdy niektórzy, tracąc ów «sygnał», myślą, że nie mając już nic do dnia i wyglądają na zagubionych" – mówił dalej Franciszek. Wezwał swych młodych słuchaczy, aby nigdy tak nie uważali albo że już nikogo nie potrzebują. Takie myślenie, jak zwykł mawiać św. Albert Hurtado, jest radą diabelską, gdy tymczasem "wszyscy jesteśmy niezbędni i ważni" – stwierdził mówca. Dodał, że każdy powinien raczej zapytać: "Co mam do dania w swoim życiu?", a jeśli uważasz, że nic, wówczas spróbuj pospiesznie znaleźć coś takiego, co możesz dać.
Jeszcze raz odwołując się do świętego jezuity chilijskiego, Franciszek przypomniał jego "złotą zasadę", aby "zapalić w sercu ogień zdolny do podtrzymania żywej radości" i niech to będzie "hasło" do "waszych komórek": "Co zrobiłby Chrystus na moim miejscu?". Ojciec Święty kilkakrotnie powracał jeszcze do tej maksymy, a nawet wzywał młodych, aby ją głośno powtarzali. "Co zrobiłby Chrystus w szkole czy na stadionie?" – pytał. To jest PIN, aby załadować wasze serca, zapalić wiarę i iskrę w naszych oczach – mówił dalej papież. Wyjaśnił, że chodzi o płonące oczy, "abyśmy mogli odkrywać, że Jezus jest źródłem życia i radości". Macie być głównymi postaciami historii, "gdyż chcemy zarażać tą iskrą wiele zgaszonych serc" – namawiał Ojciec Święty. "Co zrobiłby Jezus na moim miejscu?" – powtórzył Franciszek.
"Drodzy przyjaciele, bądźcie odważni, wychodźcie na spotkanie swych przyjaciół, tych, których nie znacie lub przeżywających trudne chwile" – życzył na zakończenie swym słuchaczom. "Idźcie z jedyną obietnicą, jaką mamy: pośród pustyni, na ulicy, w przygodzie będzie zawsze połączenie, jedyna bateria. Nie będziemy sami, zawsze będziemy cieszyć się towarzystwem Jezusa, Jego Matki i wspólnoty, wspólnoty, która z pewnością nie jest doskonała, ale to nie znaczy, że nie mamy wiele do kochania i ofiarowania innym" – dodał. "Bądźcie młodymi Samarytanami, którzy nie zostawiają nikogo porzuconego na ulicy, (…) młodymi Cyrenejczykami, którzy pomagają Chrystusowi nieść Jego krzyż i dzielić cierpienia swych braci, bądźcie jak Maria Magdalena, namiętna poszukiwaczka miłości, która dopiero w Jezusie znajduje odpowiedzi, które są jej potrzebne" – życzył na zakończenie.
Po przemówieniu, wielokrotnie przerywanym oklaskami, Franciszek nałożył ofiarowany przez siebie różaniec na rękę figury Matki Bożej z Góry Karmel, czczonej w tym sanktuarium i Patronki Chile oraz ofiarował na pamiątkę dla sanktuarium kielich mszalny. Następnie żegnany owacjami młodych opuścił plac przed świątynią, pozostając jeszcze przez chwilę przy grupie niepełnosprawnych.