Przeżywamy wraz z całym Kościołem wspaniały czas wielkanocny w którym prawda o Zmartwychwstaniu Chrystusa umacnia naszą wiarę, rozwija nadzieję i pogłębia miłość. Jest to również okres, który pozwala nam dobrze przygotować się na dzień zesłania Ducha Świętego, który jest dniem narodzin Kościoła do którego przez chrzest święty zostaliśmy wszyscy włączeni.
Wydarzenie Zielonych Świąt stanowi ostateczne ujawnienie tego, co dokonało się w tymże samym wieczerniku już w niedzielę wielkanocną. To własnie w tym dniu Chrystus Zmartwychwstały przychodzi do Apostołów i mówi im: „Weźmijcie Ducha Świętego!”. To co wówczas zostało objawione w ukryciu wieczernika i przy drzwiach zamkniętych – to z kolei, w dniu Pięćdziesiątnicy, zostaje objawione na zewnątrz, wobec ludzi. Drzwi wieczernika otwierają się i Apostołowie wychodzą do mieszkańców i pielgrzymów zgromadzonych w Jerozolimie z okazji święta, aby dawać świadectwo o Chrystusie w mocy Ducha Świętego.
W dekrecie o działalności misyjnej Kościoła 4, czytamy: „Bez wątpienia Duch Święty działał już na świecie, nim jeszcze Chrystus został uwielbiony. Jednak w dniu Zielonych Świąt zstąpił na uczniów, aby pozostać z nimi na zawsze; Kościół zaś publicznie ujawnił się wobec tłumów i zaczęło się rozszerzanie Ewangelii wśród narodów przez głoszenie słowa Bożego”. To właśnie w dniu zesłania Ducha Świętego rozpoczyna się misyjna działalność Kościoła, która z biegiem czasu ogarnęła cały świat.
Święty Jan Paweł II pisząc o sprawie pierwszej ewangelizacji w Encylkice Redemptoris Missio mówi, że pierwszą i najważniejszą formą ewangelizacji jest świadectwo. Człowiek współczesny – pisze papież – bardziej wierzy świadkom, aniżeli nauczycielom, bardziej doświadczeniu, aniżeli doktrynie, bardziej życiu i faktom, aniżeli teoriom a świadectwo życia chrześcijańskiego jest pierwszą i niezastąpioną formą misji. (por. Redemptoris Missio 42).
Samo życie misjonarza jest podstawową forma świadectwa i uwidacznia pewien nowy sposób postępowania. Misjonarz, który mimo wszystkich ludzkich ograniczeń i braków, żyje w prostocie na wzór Chrystusa, działa mocą Ducha Świętego i jest znakiem miłości Boga dla każdego człowieka niezależnie od koloru skóry, rasy czy kontynentu na którym mieszka.
Takim świadectwem, które bardzo mocno przemawia dzisiaj do współczesnego człowieka jest postać ojca Mariana Żelaska, misjonarza Słowa Bożego, który przez całe swoje misyjne życie dał się prowadzić Duchowi Świętemu, który wiódł go przez obozy koncentracyjne w Gusen i Dachau, które stały się dla niego przedłużeniem zakonnego nowicjatu.
To właśnie tam – pod natchnieniem Ducha Świętego o. Marian czyni wyznanie, że jeśli ocaleje, to całe swoje życie ofiaruje dla misji „ratowania życia wiecznego dusz nieśmiertelnych”.
Tam gdzie życie podobne było do piekła o. Żelazek nakreślił przed sobą heroiczny cel, nie oznaczało to jednak, że już wtedy wiedział jak go osiągnąć. Ten zaszczytny plan realizował później całym swoim misyjnym życiem.
Życie i działalność ojca Mariana Żelazka przekonuje, że głównym sprawcą misji jest Duch Święty a misjonarze i ci wszyscy, którzy się z Nim jednoczą w dziele misyjnym są Jego współpracownikami. Kiedyś na spotkaniu misyjnym w seminarium duchownym w Pieniężnie zwierzył się, że praca na rzecz powołań kapłańskich była jego marzeniem, które zrodziło się jeszcze w obozie koncentracyjnym, gdzie był świadkiem śmierci licznych kapłanów i kleryków.
Pracując w Indiach w stanie Orisa, przez pierwsze lata posługi misyjnej o. Żelazek poświęcił się głównie szkolnictwu: jako dyrektor szkoły i gimnazjum czy jako kurator szkolny. Misja katolicka w tym czasie kładła duży nacisk na szkolnictwo, ponieważ dla dzieci Adiwasów była to jedyna szansa, aby wyjść z biedy i izolacji i włączyć się do społeczności indyjskiej. W tym czasie też o. Marian przejął odpowiedzialność za formację młodych powołań kapłańskich.
Realizacja marzeń, które zrodziły się jeszcze w czasie wojny wypływała z głębokiego przekonania, że to Duch Święty wzbudza w Kościele powołania kapłańskie, misyjne i zakonne a później otwiera na potrzeby misji serca kapłanów, osób konsekrowanych oraz wiernych świeckich. To dzięki światłu i mocy Ducha Świętego wszyscy powołani do dzieła misyjnego i ewangelizacji gotowi są wypełnić Chrystusowy mandat misyjny, porzucić rodzinne strony, bliskich i własne wspólnoty, by iść z Ewangelią do ludzi innych kultur, języków, obyczajów, w miejsca odległe i nieznane.
Kiedy miejscowe seminarium duchowne w regionie Sambalpur zostało wypełnione po brzegi i coraz więcej młodych mieszkańców Indii zaczęło przyjmować święcenia kapłańskie o. Marian przejmuje parafię pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w świętym mieście Puri i od samego początku zaczyna się zajmować trędowatymi, których uważano za przeklętych przez Boga i przez ludzi. Zrodziło się wtedy w sercu o. Mariana głębokie przekonanie, że odwiedzając i pracując z tymi wyłączonymi ze społeczności ludźmi sprawi, że w ten sposób Chrystus stanie się wśród nich obecny. Do współpracy pozyskał siostry zakonne a ofiarowany przez dobrodziei ambulans pozwolił aby regularnie odwiedzać kolonię trędowatych i zapewnić im podstawową pomoc medyczną. Był to zaledwie początek wielkiego dzieła, które o. Marian Żelazek prowadził aż do samej śmierci. Z czasem w kolonii dla trędowatych powstaje mały szpital z salą zabiegową i gabinetem dentystycznym, pracownia ortopedyczna i centrum rehabilitacyjne.
W kolonii o. Marian buduje również Kuchnię Miłosierdzia, doprowadza bieżącą wodę i tworzy tzw. Ogród Nadziei z którego owoców mogli korzystać mieszkańcy osiedla. W kolonii powstała również szkoła integracyjna dla dzieci z rodzin trędowatych a która dzisiaj otwarta jest dla wszystkich i zapewnia edukację do 11 klasy dla wielu dzieci..
O zasługach o. Mariana Żelazka świadczą liczne nagrody jakie otrzymał w swoim życiu. Najbardziej znaczącym wyróżnieniem jest nominacja do Pokojowej Nagrody Nobla w 2002 roku.
Te wszystkie nagrody są wyrazem wdzięczności, uznania i głębokiego szacunku za wybitnie humanitarną działalność, która wypływała z miłości do Chrystusa i była inspirowana przez Ducha Świętego, któremu w codziennym ofiarowaniu się powierzał swoje serce, ciało i duszę, siły i zdolności, cierpienia i radości a także życie i śmierć. To ofiarowanie Duchowi Świętemu było dziedzictwem przejętym od samego ojca Założyciela Zgromadzenia św. Arnolda Jansena, którego duchowym synem o. Marian pozostawał przez całe życie.
Pisząc te słowa przypominam sobie moje osobiste spotkanie z o. Marianem Żelaskiem. Był lipiec 1987 roku. Przebywałem wtedy na moim pierwszym urlopie z Papui Nowej Gwinei. Misjonarz trędowatych – bo tak z czasem zaczęto nazywać o. Mariana, również przebywał na swoim kolejnym już urlopie. Spotkaliśmy się w Zakopanem. Wspólnie sprawowana Eucharystia, śniadanie i zaproponowana całkiem długa wędrówka z o. Marianem pozostanie na stałe w mojej pamięci. W zasadzie to o. Marian Żelazek niczym się specjalnie nie wyróżniał od innych misjonarzy. Był bardzo skromny, dobry, umiejący słuchać i okazywać zainteresowanie tym co robią inni misjonarze. Potrafił również opowiadać o swojej pracy, dzieląc się tym wszystkim co robi. Cechowała go i motywowała do działania głęboka wiara, szczera pobożność oraz wynikająca z całkowitego zawierzenia Bogu pogoda ducha. Nie ukrywał i otwarcie potrafił mówić o wszystkich problemach, trudnościach i pewnych rozczarowaniach związanych z misyjnym zaangażowaniem i pracą wśród trędowatych. Umiał również o. Marian opowiadać o tym wszystkim co dobry Bóg dokonał przez jego ręce i że „nie jest wcale trudno być dobrym człowiekiem, wystarczy tylko chcieć”. Te słowa o. Marian bardzo często powtarzał i każdy kto kiedykolwiek zetknął się w jakikolwiek sposób z tym wielkim misjonarzem trędowatych z Puri zna je już na pamięć.
Po przeszło 50 latach pracy misyjnej w Indiach, dobry Pan w 21 kwietnia 2006 roku zabrał o. Mariana Żelazka do siebie aby wynagrodzić mu trud i pracę jakiej się podjął dla „ratowania życia wiecznego dusz nieśmiertelnych”. Spoczął wśród tych dla których poświęcił całe swoje życie.
W dniu w którym wspominamy Matkę Bożą z Lourdes i obchodzimy Światowy Dzień Chorego, 11-go lutego 2018 roku kościół parafialny w Puri wypełnił się gromkimi brawami po słowach arcybiskupa Johna Barwa SVD, który w sposób uroczysty ogłosił, że rozpoczął się proces beatyfikacyjny o. Mariana Żelazka.
Możemy więc już modlić się aby czcigodny o. Marian Żelazek mógł być wyniesiony przez Kościół na ołtarze i swoim wstawiennictwem pobudzał serca tych wszystkich, którym misjonarze i misjonarki mocą Ducha Świętego głoszą Ewangelię, aby liczni ludzie mogli odkrywać piękno wiary i przyjąć Chrystusa za swego Pana i Zbawcę aby również i ci, którzy nie wyjeżdżając na placówki misyjne stawali u boku misjonarzy z darem modlitwy, cierpienia ofiarowanego w ich intencjach oraz ze wsparciem materialnym.
Nasze czasy, w których ludzkość jest w fazie przemian i poszukiwań, wymagają ożywienia działalności misyjnej Kościoła (por.Redemptoris Missio30). I dlatego nasze misyjne powołanie wymaga od nas coraz większej odwagi apostolskiej, której udzielić nam może jedynie Duch. Prosimy więc o dary Ducha Świętego, które pozwolą nam stawić czoło wszystkim wyzwaniom jakie niesie ze sobą Nowa Ewangelizacja. Niech więc męstwo i odwaga jaka pobudzała misjonarzy przeszłości – których przedstawicielem jest o. Marian Żelazek – wszystkich nas zachęca do tej samej gotowości przepowiadania i słuchania głosu Ducha Świętego.