W ostatnich dniach na portalach społecznościowych żytomierskich katolików często można zobaczyć wezwania i zaproszenia przynieść ubrania szarego, zielonego, brązowego kolorów, całe lub pocięte na paseczki. I podają adresy, pod którymi nasz „drugi front” tka siatki maskujące dla miasta.
Jednym z takich adresów jest kościół św. Jana z Dukli, centralny punkt Żytomierza. Autorka CREDO, z zawodu psycholog, Łesia Jakowlewa, od pierwszego dnia wojny bierze czynny udział w katolickim ruchu oporu – w modlitwach, poście, zbieraniu rzeczy itp. Na dzisiejsze pytanie „Co u Ciebie?” odpowiada: "Nie bardzo mogę rozmawiać, jesteśmy zajęci, tkamy siatki!"
Jak wygląda szósty dzień wojny z punktu widzenia tych, którzy mieszkają w centrum i pracują w świątyni?
– Poranek zaczął się od syren przeciwlotniczych. Parafianie Kościoła Seminaryjnego, pracownicy przedszkoli, po prostu chętni mieszkańcy miasta wyplatają siatki maskujące. Instrukcje dotyczące robienia zobaczyliśmy na YouTube. Tkamy siatki „od zera”, z nici oraz na bazie sieci rybackich. Myślę, że niektórzy zostaną tu na noc. Wszyscy mają podniosły nastrój. Chwała Ukrainie! – podniosło mówi Łesia.
Łesia Jakowlewa pokazuje, z jakich nici tkana siatka maskująca. Siatka jest tkana na drewnianej podstawie, dzięki czemu można naciągnąć nitki. Na miejscu wykonywane są również ramy. Tkanina tnie się, a nawet rozdziera. W pewnym sensie jest to bardzo symboliczne: rozdzierać gołymi rękami. Siatki maskujące wykonywane są w salach katechetycznych oraz na korytarzu klasztoru Braci Mniejszych.