Kilka dni temu pojawiła się informacja o zniszczeniu przez wojska rosyjskie kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny we wsi Kyseliwka w obwodzie mikołajowskim. Wieś Kyseliwka, położona 55 km od Mikołajowa, od marca 2022 r. jest pod ciągłym ostrzałem wojsk rosyjskich.
Świątynią zniszczoną przez bombardowania opiekowali się księża chrystusowcy. O stracie poinformował na swojej stronie na Facebooku o. Jarosław Giżycki TChr.
Kościół, który znajdował się akurat na linii frontu, został zniszczony w wyniku ostrzału 2 maja 2022 r.
Wieś została założona w latach 30-tych XIX wieku głównie przez katolickich imigrantów z ziem polskich, litewskich i białoruskich, którzy przybyli tu nie ze swojej własnej woli, ale na mocy dekretu królewskiego. Nazywała się wieś Polackie, a w 1905 została przemianowana na Kyseliwka — na cześć ówczesnego ministra własności państwowej Pawła Kiselowa. Mieszkało tu ponad 1200 osób.
Mała murowana kaplica została zbudowana w 1852 r., konsekrowana w 1897 r. Przed przewrotem październikowym bolszewików parafia liczyła 1360 wiernych z Kyseliwki i okolicznych wsi. Świątynia przetrwała dwie wojny światowe i reżim komunistyczny. Rząd sowiecki przekształcił ją w magazyn nawozów, a następnie w pomieszczenie dla maszyn rolniczych miejscowego kołchozu. W 1990 roku budynek zwrócono wiernym. Kapłani Zakonu Towarzystwa Chrystusowego wyremontowali kościół. W 2013 roku poświęcił go biskup Bronisław Bernacki.
Na pytania CREDO odpowiedział o. Ołeksandr Repin TChr, proboszcz parafii św. Józefa w Mikołajowie, który opiekował się wspólnotą w Kyseliwce.
Wieś na linii frontu
Ksiądz opowiedział, że podczas aktywnych działań wojennych wieś została właściwie całkowicie zniszczona, prawie wszyscy mieszkańcy wyjechali.
– Dzisiaj w Kyseliwce trwają działania wojenne. W samej wsi — nasi wojskowi, a poza wsią — rosyjscy okupanci, którzy nieustannie nakrywają ogniem artyleryjskim wieś, w której stała świątynia. Teraz nie można tam przyjechać i obejrzeć ją, bo nikomu tam nie wolno” – powiedział o. Ołeksandr.
We wsi pozostało kilka rodzin, w tym nasi parafianie, którzy ukrywają się w schronach — ci, co nie chcą wyjeżdżać.
– To są ludzie starsi, bo młodzi już wyjechali. Teraz mieszkają u mnie dwie rodziny w Mikołajowie; zostali ewakuowani i niestety nie mogą już tam wrócić. Niektóre rodziny nie mają dokąd pójść, ponieważ nie mają już domów – zbombardowali je, – kontynuuje kapłan.
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Kyseliwce
– To był piękny, wspaniały kościół, – wspomina chrystusowiec.
Kościół został najpierw ostrzelany, ale kilka dni temu trafiły w niego pociski; zapalił się i spłonął całkowicie.
– Nie wiem, czy coś zostało – stare mury, metr grubości, mogły przeżyć, gdyby nie strzelali w ściany. A tak – świątynia doszczętnie spłonęła, – mówi.
Przed wojną na mszy uczęszczało do 30 parafian. Są to mieszkańcy pochodzenia polskiego lub z zachodniej Ukrainy.
– To jest moja dojazdowa parafia, przyjeżdżałem tam w niedziele i święta. Nasza organistka pani Ołena również przyjeżdżała ze mną z Mikołajowa. Kościół miał dobre nowe organy elektryczne, które otrzymaliśmy z Niemiec. Były piękne ikony. Nasza świątynia była perłą wsi, jest jej najstarszą budowlą. Nie została włączona do zabytków architektury tylko dlatego, że do 1990 r. znajdował się tam magazyn zboża, w który została zamieniona przez władze sowieckie. W odnowie kościoła pomagała Polska, a także parafie naszego zgromadzenia po całym świecie, – opowiada kapłan.
Chrystusowcy w Ukrainie
Dziś kapłani Towarzystwa Chrystusowego pracują w Doniecku, Kamieńcu Podolskim i Mikołajowie. Obecnie w Ukrainie posługuje sześciu księży. Proboszcz opuścił Donieck przed wojną. Dziś parafia w Doniecku jest obsługiwana przez grekokatolików. Mają pozwolenie biskupów obu obrządków na odprawianie mszy łacińskiej.
Mikołajów
– Wczoraj (4 maja) był bardzo „głośny” dzień, przyleciało w centrum, czyli w okolice naszego kościoła. Bombardowano pociskami kasetowymi. Rosjanie stoją za Dnieprem i strzelają do nas. Te pociski lecą przez 2-3 minuty, więc nie można ich przechwycić. Nie włączamy nawet syreny, żeby ludzie nie wychodzili z domów, bo kiedy zabrzmi syrena, ludzie idą do schronu i może to być bardziej niebezpieczne niż gdy zostaną w domu, może być więcej ofiar.
Teraz wraz z o. Ołeksandrem w parafii przebywa 10 osób, dwie rodziny z Kyseliwky. – Msze św. odprawiamy rano w kościele — jeśli nie ma ostrzału, a wieczorem – w naszym domu parafialnym w piwnicy. Nieustannie modlimy się także ciągu dnia.
Zdjęcia: o. Jarosław Giżycki TChr