Ukraina

Ten, kto zmienił miejsce pochówku męczenników z Czortkowa. Ojciec Reginald

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

10 lutego 2018, 15:31 1368 Irena Jermak

Ojciec Reginald. Fot Maciej Biskup

„Męczęnnicy z Czortkowa” – temat, którym zajmowałam się jeszcze pracując w „Katolyckyj Wisnyk”. To było jedyne ogólnoukraińskie rzymskokatolickie drukowane wydanie. Wydawany „przy dominikanach”, założony przy Instytucie św. Tomasza z Akwinu.

Szkoda, że ww. męczenników nie znajdziemy jeszcze w kalendarzu liturgicznym Kościoła Katolickiego. A warto by. Częściowo ich historia była już wspominana przez stronę CREDO, gdy trzy lata temu ukazał się tekst o klasztorze dominikanów w Czortkowie, który władze wreszcie zwróciły Zakonowi Kaznodziejów.  W noc z 1 na 2 lipca 1941 roku do klasztoru przyszła grupa NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR (ros. НКВД). Czterech dominikanów – najstarszych i najbardziej bezradnych – zastrzelono w ich łóżkach przez współpracowników radzieckiego terroru. Czterem innym nakazano pakować rzeczy – niejako dla deportacji na Syberię, po czym zostali przyprowadzeni na brzeg rzeki Seret (ok. 20 min od klasztoru) i tam rozstrzelani. 

A o. Reginald Wiszniowski, o którym teraz jest mowa, to właśnie ten dominikanin, który zajmował się ekshumacją ich szczątków.

Ojciec Reginald zmarł. Niedawno, bo 4. lutego. Dominikanie polskiej prowincji właśnie przebywali w Krakowie, przyjechawszy z daleka i z bliska na kapitułę wyborczą. Gwoli wyjaśnienia zaznaczę, iż różne zgromadzenia i zakony w Kościele są przedstawicielami całej różnorodności ustrojów władzy od „monarchii absolutnych”, kiedy to o wszystkim decyduje przełożony, i do „pełnej demokracji”, gdy wszystko jest przyjmowane na wspólnych naradach. Zakon Dominikanów jest przedstawicielem „demokratycznego centralizmu”: wspólne sprawy są omawiane na kapitułach, a prowincjał jest wybierany co cztery lata. W tych właśnie celach zgromadzili się w Krakowie i w tym roku: aby przedyskutować zmiany w życiu prowincji i wybrać nowego prowincjała na kolejną kadencję. Przypomnę tylko, że od 2016 roku wschodni wikariat Ukrainy i Rosji nie istnieje, a ukraińscy dominikanie teraz są częścią prowincji polskiej.  

Oto co pisze o.Piotr Bałog OP  w swoich wspomnieniach: „Gdy w klasztorze dominikańskim bije dzwon, a w planie dnia na tę godzinę nie jest nic przewidziane, to to najczęściej oznacza tylko jedno: w klasztorze ktoś zmarł. 
Tak właśnie dzisiaj, pół godziny temu, o 21:00 siedzimy sobie w pokoju rekreacyjnym krakowskiego klasztoru, wesoło omawiamy różne wydarzenia z przeszłości czy teraźniejszości, mówimy o planach na przyszłość. Ktoś pije herbatę, ktoś piwo, ktoś sok, a tu nagle – dzwon. Wszyscy popatrzyli na zegarki: 21:07. I nic nie jest zaplanowane na tę godzinę i dzwon nigdy nie wybija niepełne godziny, a znaczy – umarł albo właśnie umiera brat. 
To o. Reginald, który już liczył sobie 98. rok życia. Urodzony pod Czortkowem (obw. Tarnopolski, Ukraina), jeszcze w 1939 roku dołączył do Zakonu Dominikanów, w następnym roku złożył pierwsze śluby, a w 1945 został wyświęcony. Później zdobył licencjat z teologii, był wykładowcą i wychowawcą młodych braci. Dopiero na początku lat 90, już po ukończeniu 70. roku życia, przyjechał do Czortkowa, gdzie pracował w naszej świątyni… 
Teraz zaś przy jego łóżku, aby odmówić Różaniec, zebrało się około 100 braci, którzy dzisiaj są obecni w krakowskim klasztorze. Ojciec Reginald jeszcze ciężko oddycha, ale to już po raz ostatni. Podczas modlitwy różańcowej wrócił do Domu Ojca, żyjąc prawie 100 lat na tym świecie, 80 z  których –  w Zakonie. Zgodnie z tradycją od razu po śmierci, wszyscy bracia zebrani przy zmarłym współbracie śpiewają „Salve Regina”… 
Takie oto bywają dzwony w klasztorach; dobrze, gdy jest tak dużo braci obok, podczas twojej śmierci; dobrze, gdy nie jesteś sam w ten moment; dobrze, że się modlą podczas tego przejścia do wieczności z doczesności… kiedy będzie bił mój dzwon?”

Tak, o. Reginald i pochodził z Czortkowa, i pracował tam, gdy już minęły złe czasy wojny i radzieckiej nagonki. Jak zaznacza polska wersja Radio Watykan o. Reginald był najstarszym polskim dominikaninem. Urodzony w Czortkowie na terenie archidiecezji lwowskiej w 1920 roku, a wrócił na ojczyste tereny dopiero w 1987 roku, gdy Związek Radziecki już był bliski upadku. 

Miał 67 lat, gdy jego marzenie – głosić Ewangelię na ojczystych progach –  spełniło się. Jak tylko pojawiła się możliwość, wyjechał z Polski do Ukrainy. Najpierw pracował w słynnej Murafie na Winniczyźnie, ale dość szybko przeprowadził się do Czortkowa. Nowo wybrany prowincjał o. Paweł Kozacki tak wspomina o. Reginalda: “On  został pierwszym proboszczem kościoła i parafii w Czortkowie. Świątynia, która została tam po oo. dominikanach przez długie lata służyła za magazyn. Pomieszczenie było bardzo zniszczone, więc o. Reginald wziął się za remont, nadając mu stan możliwy do użytku. Co prawda, o. Reginald pracował nie tylko nad kościołem jako budynkiem, ale i nad tamtejszym Kościołem jako wspólnotą. Dziś, idąc Czortkowem i rozmawiając z mieszkańcami, można usłyszeć o jego wielkiej determinacji oraz sile w pragnieniu na nowo zrzeszyć tych ludzi”. 

W 1991 roku, właśnie dzięki staraniom o. Reginalda odbyła się ekshumacja i ponowny uroczysty pochówek szczątków czortkowskich dominikanów, zamordowanych przez radzieckich komunistów w 1941 roku. 

Wróciwszy do Polski już w 1996 roku o. Reginald zamieszkał w klasztorze oo. dominikanów w Krakowie, gdzie i zmarł podczas zjazdu ostatniej kapituły wyborczej. Został pochowany w Krakowie.

Do tego portretu o. Reginalda chcę dodać jeszcze jeden szczegół. Mianowicie, wśród tych moich współbraci, o których wiem nieco więcej, niż tylko jak ma imię, jest bł. Michał Czartoryski. Ten, według wspomnień, małomówny dominikanin – co już jest rzeczą  bardzo dziwną – pragnął stworzyć  ruch Rycerzy Chrystusa, podstawą którego stałoby szczególne docenianie czasu przez wierzących, aby nie był on marnowany. Bł. Michał Czartoryski więcej modlił się i pracował a niż mówił. Podczas Powstania warszawskiego w 1944 roku został w odciętej przez walki części Warszawy. I choć był namawiany do tego, aby się przebrać w świeckie ubrania i wyjść spod ruin – odmówił. Został rozstrzelany przez hitlerowców wraz z tymi rannymi, z którymi pozostał do końca. Wielu on przyjął do zakonu. Jednym z tych, dla kogo o. Czartoryski był mistrzem nowicjatu i został o. Reginald Wiszniowski z Czortkowa… Tak więc o. Reginald był żywą historią, jedną z naszych nitek do świętych i błogosławionych tego świata. 

Dziś są wszyscy razem w niebie i myślę, czy nie zacząć poważnie się modlić o to, aby przynajmniej wspomnienie męczenników z Czortkowa na stałe znalazło się w kalendarzu Kościoła rzymskokatolickiego w Ukrainie. Świątynię i parafię o. Reginald już odbudował, być może teraz czas się zająć kalendarzem.

Інші статті за темами

СЮЖЕТ

ПЕРСОНА

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

Pomóż CREDO trwać!
Tworzymy dla Ciebie i dzięki Tobie!

WSPOMÓŻ NAS.

PL47102010263947000019137233

KredoBank PKO Bank Polski Group
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: