Dnia 23 lutego mija 15 lat po śmierci pierwszego pasterza diecezji kamieniecko‑podolskiej po odnowieniu struktur Kościoła rzymsko‑katolickiego w Ukrainie. Był to biskup Jan Olszański. Jesteśmy przekonani, że wdzięczność to przede wszystkim pamięć, dlatego na łamach naszego czasopisma internetowego chcemy wspomnieć o Jego Ekscelencji Janie Olszańskim.
Oto 12 faktów o nim, które mogą Was nieco zaskoczyć. Chcemy unikać zbędbego patosu, jednak patos i heroizm to różne rzeczy. W życiu biskupa Jana było dużo światła, humoru, modlitwy, pracy, spotkań, dużo miejsca dla ludzi i właśnie heroizmu.
1. «Co może to dziecko!»
Jan Olszański po raz pierwszy przyjechał na Podole jako 25-letni chłopak.
Przyszły biskup bardzo wcześnie zdecydował o wyborze drogi życiowej. Po ukończeniu szkoły w Brodach mając 19 lat dostał się do seminarium we Lwowie. 4 lata później Jan Olszański został kapłanem i był wikariuszem w małej parafii w pobliżu granicy polsko-radzieckiej. Administrator diecezji kamieniecko-podolskiej ks. Adolf Kukurudziński za zgodą arcybiskupa lwowskiego Bolesława Twardowskiego zaprosił go do swojej diecezji i mianował administratorem parafii w Gródku w obwodzie Chmielnickim, jednocześnie dając pod opiekę jeszcze kilka sąsiednich parafii. Na pierwszy rzut oka to nie wygląda na bohaterstwo. Jednak należy zauważyć, że był to rok 1944, a Związek Radziecki na wszystkich szczeblach władzy robił wszystko, by zniszczyć Kościół katolicki.
Właśnie w tych okolicznościach w Gródku pojawia się «to dziecko» jak to opisała ks. Jana pewna miejscowa parafianka. W 1946 roku wierni parafii św. Stanisława w Gródku, ratując kapłana przed aresztowaniem, pomogli mu wyjechać do Lwowa. W roku 1948 Jan Olszański powrócił do Gródka.
Jednak po kilku latach musiał opuścić miasto: «Wygnano mnie z Gródka w 1958 roku bądź w 1959. Pracowałem w Gródku przez 12 lat z dwuletnią przerwą. To była bardzo aktywna parafia. Dlaczego mnie wygnano? Lepiej zapytać władzę radziecką», — wspominał biskup.
2. Dalej od ludzi?
Przez 32 lata od 1959 do 1991 Jan Olszański był zwykłym wiejskim proboszczem.
Ks. Jan nie pozostawił ziemi podolskiej, mimo że miał możliwość wrócić do rodzimej diecezji. Jego ucieczką stały się Manykowce — mała wieś w obwodzie chmielnickim, gdzie szczerze mówiąc, na proboszcza nie czekało się ani nie wiedziało się, co z nim robić, — wspomina Stanisław Nahorniak.
Jednak był proboszczem niezwykłym, ponieważ setki ludzi przychodziło do Manykowiec, aby się wyspowiadać, przyjąć sakramenty i słuchać Słowa Bożego. W te trudne czasy ksiądz Jan dobrze rozumiał, że przyszłość Kościoła to dzieci i młodzież. Przygotowywał je do sakramentów, uczył modlitwy, adoracji, a nawet pomagał z matematyką. Nawiasem mówiąc, zawsze pełne kieszenie słodyczy również bardzo przyczyniły się do katechizacji. Ksiądz modlił się, pracował i nie narzekał na trudne czasy.
3. «Fanatyk religijny»
«Swoim przykładem wychował działaczy religijnych wśród wierzących»
«To fanatyk religijny, codziennie rano i wieczorem stał w kaplicy i modlił się. W wynajmowanym mieszkaniu w Gródku, gdzie mieszkał Olszański, nie było radia, nie subskrybował gazet, czytał wyłącznie literaturę religijną. Pewnego razu przyjechał do pełnomocnika, czekając na wezwanie, czytał modlitewnik. Trzyma się w odosobnieniu, stara się nie spotykać z nikim, ściśle wykonuje kanony religijne. Swoim przykładem wychowuję aktyw działaczy religijnych», — relacjonuje o ks. Janie pełnomocnik ds. religii.
4. Gościnność przede wszystkim!
«Jasiu, dolej wody do zupy, bo goście idą!»
Biskup Jan był osobą bardzo gościnną, a gdy zapraszał dzieci i młodzież na czuwanie modlitewne do Manykowiec w Pierwszą Niedzielę miesiąca wysyłał człowieka po zakupy do Chmielnickiego.
«Jasiu, dolej wody do zupy, bo goście idą!» — lubił zażartować ksiądz Jan, mówiąc do siostry Janiny Granowskiej, która pracowała z nim w Manykowcach. «Biskup Jan Olszański nauczył mnie kochać gości. Był wesoły, ale powściągliwy i zmobilizowany», — wspominała później.
5. Podpisywał kartki na święta
«Miał bardzo piękny charakter pisma»
To było bardzo zaskakujące dla zwykłych ludzi. Tak opowiada pan Stanisław Nahorniak: «Ksiądz Jan zawsze pisał życzenia świąteczne. Kim ja dla niego byłem? Takich chłopaków do niego przyjeżdżało wielu, a on przesyłał mi życzenia. Kiedy już później pracowałem u niego, bardzo podziwiałem to, bo nie patrzył, czy to był ksiądz czy jakaś znana osoba, czy zwykły chłopak: wszystkim pisał życzenia na święta. Pamiętam jak siedział czasami do 2:00 nad ranem, ale każdemu musiał podpisać pocztówkę. Nawiasem mówiąc, miał bardzo ładny charakter pisma…»
6. Lubił rzodkiewkę
A w niedzielę zapraszał na częstowanie starszych ludzi, ministrantów, bielanki. Wtedy jadło się wszystko. To często nie podobało się gospodyni, ponieważ chciała coś przytrzymać dla księdza Jana. On kazał wszystko dawać na stół; czasami zdarzało się tak, że nie miał co zjeść wieczorem. Pamiętam, że bardzo lubił rzodkiewkę… (Ze wspomnień pana Stanisława Nahorniaka)
7. Przebierał się w damskie rzeczy, żeby jakoś trafić do chorych
Nawet do tego typu akcji dochodziło, aby tylko trafić tam, gdzie ludzie czekali. «Gdy zakazano mu jeździć do chorych i spowiadać, babcie na wsi zbierały damską odzież i przynosiły mu. Tylko tak przebrany za kobietę mógł jeździć i spowiadać chorych», — opowiedziała siostra Janina Granowska.
8. Poczucie humoru i żadnych problemów z rachunkowością
Bardzo nas śledzili: jeden agent na emeryturze kiedyś do nas przyjechał i pyta się: «Gdzie macie podsłuch?» A ojciec odpowiada mu: «Jak wy nie wiecie, coście to wkładali, to skąd bym ja mógł wiedzieć!» On się nie przejmował i nie bał. (…) Wielką nadzieję pokładał w Bogu: «Nie bójcie się, — zawsze powtarzał biskup, — nie przejmujcie się: lilie polne nie przędzą, a jakże pięknie Pan Bóg je ubiera; żadnego włosa nie spadnie z głowy waszej». Uczył ufać Bogu, a ja wiedziałam to zaufanie w jego życiu; nie przygotowywał się nigdy do takich spotkań [z przedstawicielami wydziału ds.religii. — Red.]: «Jedne grzechy wyznałem, o innych jeszcze nie wiedzieli», — żartował ksiądz.
W Manykowcach przy parafii był komitet, tak zwana «dwudziestka», tam głównie były starsze osoby bez wykształcenia. Wszystkie sprawozdania do urzędu obwodowego dokonywał biskup Jan. Przez moje 12 lat pracy z nim nigdy nie było żadnych uwag do rachunkowości (Ze wspomnień Stanisława Nahorniaka).
9. Został biskupem w wieku, gdy za zwyczaj myśli się o wypoczynku
W roku 1991 ks.Jan Olszański zostaje biskupem. «Cztery razy przedstawiciele nuncjatury przyjeżdżali do Manykowiec i rozmawiali z nim prawie po 4 godziny», — opowiadają świadkowie tych wydarzeń. On nie chciał być biskupem przecież uważał siebie za niegodnego tak wysokiego stanowiska.
Jan Olszański otryzmał sakrę biskupią w wieku 72 lat, kiedy to ludzie zwykle myślą o przejściu na emeryturę. Sprawował obowiązki ordynariusza diecezji przez 11 lat. W wieku 83 lat 4 maja 2002 roku przeszedł na emeryturę, a w 10 miesięcy po tym wydarzeniu biskup odszedł do Pana.
10. Pasterz 12 obwodów ukraińskich oraz Autonomicznej Republiki Krymu
Kamieniecko-podolska diecezja była wyjątkowo rozległa. Przed podziałem 2002 roku obejmowała następujące obwody: Winnicki, Chmielnicki, Odeski, Zaporoski, Charkowski, Dniepropietrowski, Doniecki, Ługański, Połtawski, Mikołajowski, Chersoński, Kirowogradzki oraz AR Krym. Taką diecezję otrzymał pod opiekę w 1991 roku 72-letni biskup.
11. Zawsze modlił się na różańcu
«Zawsze» należy rozumieć dosłownie. Świadkami byli ludzie, którzy podróżowali z biskupem Janem: «Gdy jechaliśmy samochodem, on cały czas się modlił na różańcu, bez końca: skończyliśmy i znowu zaczynamy».
12. Połowę tygodnia zwykle spędzał w seminarium
Wspominając ks.Jana nie można omijać jego miłości do Wyższego Semimarium Duchowego w Gródku, odnowieniem którego zajął się natychmiast. On nazywał je «miłym żartem Ducha Świętego» i zazwyczaj spędzał tam 3 dni w tygodniu. Biskup przyjeżdżał w poniedziałek, we wtorek rano odprawiał mszę świętą dla najmłodszych seminarzystów, natomiast w środę służył Eucharystię po łacinie dla całego seminarium.