Msza św. w schronisku
Minął miesiąc od szerokiej inwazji rosyjskiej i 8 lat od początku wojny. Rankiem 24 lutego wojska rosyjskie rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę inwazję na Ukrainę. Charków stał się jednym z kluczowych kierunków ataków okupantów.
Rosjanie przeprowadzają ataki rakietowe i bombowe na urzędy w centrum miasta, systematycznie niszczą dzielnice mieszkalne i zabijają mieszkańców Charkowa. Od początku inwazji okupanci używali pocisków manewrujących, rakiet balistycznych Iskander, bomb termobarycznych i kasetowych przeciwko mieszkańcom Charkowa i obwodu charkowskiego.
Ksiądz Mykoła Beliczew MIC pełni funkcję wikariusza w charkowskiej parafii Świętej Rodziny i jest redaktorem naczelnym pisma „Słowo między nami”. Ks. Mykoła opowiedział CREDO o życiu parafii i miasta w czasie wojny.
„O pracy, obowiązkach”
Mówiąc o sobie, 24 lutego byłem w szoku, następnego dnia byłem zły i zirytowany, a trzeciego dnia zacząłem pracować. Głównym zadaniem pierwszych dziesięciu dni było uspokojenie mieszkańców. W domu księży marianów mieszka z nami jeszcze 10 parafian, którzy nie mogli wyjechać. Większość z nich to kobiety, z których najmłodsza ma 54 lata. Obowiązki pozostały te same: udzielanie sakramentów, wspólna modlitwa i głoszenie kazań. Chociaż teraz nieustannie transmitujemy modlitwy i mszę święte.
Wojna nie przerwała prac nad czasopismem „Słowo między nami”, tylko znacznie skomplikowała działania. Redakcja przygotowuje numer wielkanocny, choć nie wiadomo, w jaki sposób go opublikujemy.
O Charkowie i wolontariuszach
Do Charkowa wkrada się kryzys humanitarny. Po pierwsze, maleją szanse miasta; są obszary, w których nie ma sklepów, gdzie prawie wszystko jest zniszczone. Po drugie, brakuje żywności. Po trzecie, jest wielu ludzi, którym trzeba dostarczyć tę pomoc humanitarną, ponieważ po prostu nie będą mogli zdobyć żywności. Jeśli teraz możliwe jest sprowadzenie pomocy humanitarnej do Charkowa, są problemy z jej dystrybucją. Chociaż wolontariusze pracują bardzo dobrze. Na przykład, proboszcz poprosił wolontariuszy o przywiezienie chleba — otrzymaliśmy 50 bochenków chleba, które następnie rozdano okolicznym mieszkańcom. Później otrzymaliśmy worek z pietruszką i drugi z koperkiem — ponownie rozdaliśmy. Są wolontariusze, którzy o dziwo nie wierzą w Boga, ale są ręką Jego miłosierdzia. Większość z tych, którzy pozostali w Charkowie, była bezbronna. Wszyscy są pod ciągłym ostrzałem. Istnieje wiele przykładów, gdy ludzie wyszli z domu do sklepu lub po wodę pitną i zostali ostrzelani…
O nabożeństwach online
Ks. Mikołaj nieustannie transmituje mszę święte, wspólne modlitwy. Ponadto publikuje także własne refleksje na temat wojny, okoliczności wokół niej, dzieli się swoimi przeżyciami, refleksjami nad Słowem Bożym. „Niektóre słowa boję się mówić i pisać, ale wierzę, że Pan je głosi. Pan wzywa nas do myślenia o przyszłości, ale ja sam nie wiem, czy dożyjemy jutra. Jestem przekonany, że głoszę tak, jak Bóg chce, aby moje słowo brzmiało.
Problemy są wezwaniem do działania. Kiedy ludzie np. zdali sobie sprawę z braku leków – zaczęli, każdy na swój sposób, wzywać pomocy, zaczęli działać, dokładać wszelkich starań, a do katastrofy nie doszło.
W czym wyraża się teraz ufność Bogu?
Nasza ufność wyraża się najpierw w słowach: „Panie, niech się stanie Twoja wola”, po których następuje pytanie: „Boże, co mam dzisiaj czynić?”. Bóg pokaże, a my po prostu musimy to zrobić. Wiele osób zatrzymuje się na jednym bezczynnym przeżyciu, a to dla nas ślepy zaułek.
W Ewangelii widzimy, jak Józef po raz pierwszy zaufał Bogu, a następnego dnia poślubił Maryję. Ufa Bogu, słucha Słowa Bożego, a następnie udaje się z Maryją i Dzieciątkiem Jezus do Egiptu. Maryja też ufa Bogu, mówi swoje najważniejsze „tak”, a potem zaczyna działać – idzie do Elżbiety. Musimy wykonać naszą pracę, a Bóg ze swojej strony zrobi swoje.
Ktoś powinien pracować jako wolontariusz, a ktoś powinien uruchamiać firmę, bo my też musimy dbać o gospodarkę. Niech dzisiejsza sytuacja zmotywuje nas do lepszej pracy.
O strachu
Nie możemy odrzucić sytuacji zewnętrznej, więc strach jest i będzie. Ale strach jest potrzebny nie po to, żeby ciągle myśleć o tych zewnętrznych okolicznościach, ale by pozostać w kontakcie z rzeczywistością — jeśli jest ostrzał, należy się ukryć.
Na zdjęciu samochód, w którym spłonęła cała rodzina. Ludzie wyszli z domu, aby dostać się do sklepu; w kategoriach ludzkich jest to beznadziejność. Jak Odyseusz, który znajduje się między Scyllą a Charybdą: z jednej strony istnieje niebezpieczeństwo, że zostaniesz zabity przez pocisk, a z drugiej strony, jeśli ciągle siedzisz w piwnicy, może dojść do zapalenia płuc, udaru, zawału serca lub odwodnienia i to zabije także. W takich okolicznościach niemożliwe jest ustalenie konkretnej reguły; dlatego musimy być prowadzeni przez Boga, który wie wszystko.
O walce ze złem w czasie wojny
Walka z okupantem jest częścią walki z siłami złego ducha, nie można tego podzielić. To czas próby. My z parafianami modlimy się za poległych wrogów, aby nienawiść nie zagnieździła się w naszych sercach. Modlimy się również, aby nasi obrońcy dobrze zabijali okupantów, ale nie przyjmujemy roli sędziego. Zawierzamy ich Bożemu miłosierdziu, niech Pan sam decyduje o ich losie. Trzeba modlić się za zdrajców Ukrainy, którzy pracują jako korektorzy ognia, którzy dostarczają informacji o wojskach i ważnych obiektach, rozpowszechniają dezinformację. Modlić się za tych, którzy wspierają „ruskij mir”.
Poczucie nienawiść do tych ludzi jest adekwatnae, ale musimy się modlić, aby nie urosło do punktu widzenia. Gniew jest dobry, ponieważ jest reakcją na niesprawiedliwość; nienawiść też jest dobra, bo oddziela nas od zła. Te uczucia są dobre, gdy pozostają tylko reakcjami i nie przeradzają się w świadome wybory. Musimy walczyć o to, aby nasza wola była skierowana na spełnienie Słowa Bożego.
Naszym dzisiejszym zadaniem jest modlić się i wzywać do nawrócenia ukrywających się, którzy nie chcą dziś wstąpić do wojska, pracować, być wolontariuszem, dziś musimy się zjednoczyć i wygrać.
O wojnie i o Bogu w niej
Wzywam wszystkich: zaufawszy Bogu, uwolnić się od lęku i skierować umysł, ręce i nogi na konstruktywne działanie. Musimy budować jutro, przyszłość. Zamiast się bać i marudzić, musimy iść prosto. Ponieważ Bóg chce, abyśmy przez to przeszli.
Krzyż Jezusa to tragedia. Ale Jezus nie widzi tego w ten sposób, ponieważ w Grójcu przyjął ten kielich. Przyjął i poszedł naprzód, opierając się na słowie Ojca.
Wojna, ten atak, to także tragedia; wielu ludzi umiera i nadal umrze, ale musimy przejść przez tę dolinę ciemności. Dlaczego — zrozumiemy później. Ale jedno jest dla mnie jasne: Bóg chce, żebyśmy poszli. Pamiętam, jak w 2014 roku bp Stanisław Szyrokoradiuk zastanawiał się nad tym, jak Maryja postrzega sytuację w Donbasie. Następnie powiedział, że Maryja przechodzi z nami przez to. Przez cały ten czas ludzie z doświadczeniem widzą i rozumieją, że Bóg nas nie opuszcza — idzie z nami, cierpi z nami, umiera z nami, głoduje z nami, chowa się z nami w piwnicach. To nie tragedia, ale część historii zbawienia. Pan jest z nami!