Nawet niewielkie parafie rzymskokatolickie Archidiecezji Lwowskiej stały się w ostatnich miesiącach potężnymi ośrodkami pomocy humanitarnej i ewangelizacyjnej, dając ludziom nie tylko dach nad głową czy żywność w tym dramatycznym czasie, ale także wsparcie duchowe i psychologiczne.
A co dopiero parafie w większych miastach, grdzie jest znacznie większy przepływ uchodźców.
Tak więc proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnopolu ks. Andrzej Maliga wraz z wikariuszem ks. Nazarem Zuzakiem otworzyli drzwi domu parafialnego dla uchodźców. Na początku marca do Tarnopola zaczęły przybywać pierwsze rodziny w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. Ksiądz Andrzej Malig wspomina pierwsze dni wojny:
– W pierwszych dniach zajęliśmy się pomaganiem kobietom i dzieciom z naszej parafii w dotarciu w bezpieczne miejsce. A potem sami zaczęliśmy przyjmować uchodźców. Od początku marca praktycznie wszystkie pomieszczenia naszej parafii są zajęte. Mamy tu od 20 do 30 osób, głównie kobiety z dziećmi: z Charkowa, Zaporoża, Kijowa, Żytomierza, Czernihowa. Niektórzy zostają na dzień i jadą dalej, inni — na kilka dni, żeby się zastanowić, co robić. W tych dniach odwiedziło nas wiele osób, wielu nie ma dokąd wrócić – ludzie zostali bezdomni. A tu na miejscu pomagamy ile możemy: dach nad głową, wyżywienie, dostęp do kuchni. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy wspierają nas w pomaganiu tym ludziom — dzielimy się wszystkim, co nam dają. Parafia, z której pochodzę, również przygotowuje się do pomocy, za co dziękuję moim rodakom w Polsce.
Teraz mamy Wielki Post i codziennie Słowo Boże mówi nam o miłości bliźniego, że głodnych należy nakarmić, podróżnika wziąć pod swój dach — i staramy się to robić, bo chyba nie mylimy się, gdy robimy to, co mówi nam Słowo Boże.
Ksiądz Nazar, wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego, opiekuje się najmniejszymi mieszkańcami domu parafialnego: prowadzi katechezę dla dzieci, uczy je modlitwy, włącza bajki o tematyce religijnej i dba o to, aby dzieci pozostały dziećmi:
– Od początku wojny nasza parafia jak wiele innych parafii rzymskokatolickich w Ukrainie włączyła się w pomoc przesiedleńcom wewnętrznym. Naszym głównym celem jest pomoc rodzinom z małymi dziećmi. Staramy się nie tylko nieść im pomoc humanitarną, ale także dzielić się z nimi Dobrą Nowiną, dawać nadzieję. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby ci, którzy są z nami, czuli się tu jak w domu, choć nie jest to łatwe. Na razie nam się to udaje: ludzie są wdzięczni i czują się bezpiecznie. Cieszymy się, że nasi polscy przyjaciele, księża i świeccy, przysyłają nam pomoc. Wszystko załatwiamy: leki wysyłamy do wojska, żywność i środki higieny osobistej pozostawiamy częściowo naszym gościom, a częściowo przekazujemy je do ośrodków wolontariatu, z którymi aktywnie współpracujemy. To bardzo miłe, że ludzie się spotykają i oferują swoją pomoc. I modlimy się o pokój, mamy nadzieję na zwycięstwo i nadzieję na najlepsze.
Pan Wołodymyr z Charkowa, jeden z tymczasowych mieszkańców domu parafialnego, zgodził się podzielić z czytelnikami CREDO historią swojej rodziny: – Moja żona, dziecko i ja siedzieliśmy w piwnicy przez osiem dni. Ósmego dnia postanowiliśmy wyjechać. To było ryzykowne, ale psychologicznie nie mogliśmy tego dłużej znieść. Długo szukaliśmy, gdzie się zatrzymać, a nasi przyjaciele zaproponowali nam tu przyjechać. Były tu miejsca i zostaliśmy przyjęci. Miejscowi księża to bardzo sympatyczni ludzie. Bardzo nam pomogli, także psychicznie, wydostać się ze stanu, w jakim znaleźliśmy się pod ostrzałem. Dali nam wszystko, czego potrzebowaliśmy. Teraz modlimy się z nimi, a oni duchowo nas wspierają, pokazują nam, jak działać. To bardzo pomaga.
Parafia pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Stryju również aktywnie pomaga migrantom i wojsku w tych dramatycznych dla Ukrainy czasach. Sanktuarium Matki Bożej Piastunki Ludzkich Nadziei wspiera Ukrainę modlitwą i aktami miłosierdzia. Proboszcz parafii, dziekan dekanatu stryjskiego, ks. Wojciech Bukowiec jest niezmiernie wdzięczny wszystkim, co przyspieszają zwycięstwo i sprawiedliwy pokój w Ukrainie:
– Chciałbym wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy w Ukrainie i na całym świecie klękają, aby wyprosić dar zakończenia tej strasznej wojny. Dramat tej wojny dotyka wielu ludzi: dzieci, młodzież, ich rodziców, nas wszystkich. W Roku Krzyża, który mamy teraz w Kościele, pragniemy zawierzyć to wszystko cierpiącemu Jezusowi, aby zjednoczyć ludzkie cierpienie z Jego cierpieniem. Chcę także serdecznie podziękować moim rodakom, zwłaszcza z mojego rodzinnego miasta, którzy zorganizowali już cztery transporty pomocy humanitarnej: koce, materace, żywność i wiele innych potrzebnych rzeczy. Ściśle współpracujemy z miejskim centrum zbiórki pomocy humanitarnej, więc wszystkie otrzymywane przez nas rzeczy trafiają tam, gdzie są naprawdę potrzebne. A w naszej parafii rozdajemy pomoc dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Przygotowujemy się na przyjęcie w najbliższych dniach grupy osób w kościele w Morszynie. Trwają tam ostatnie przygotowania do osiedlenia się ludzi.
Pamiętajmy, że dobro zawsze wraca i mamy nadzieję, że dobro zwycięży, a my zdobędziemy pokój. Cena niepodległości jest niestety bardzo wysoka; ale oddajemy wszystko Jezusowi i wierzymy, że razem z Nim zwyciężymy, a pokój zapanuje w Ukrainie i w każdym ludzkim sercu.
Ksiądz Anton Łabaj, wikariusz parafii, opowiada o współpracy z lokalnym centrum pomocy humanitarnej i o tym, jak wygląda teraz życie parafii:
– Od pierwszego dnia wojny odbywa się asoracja Najświętszego Sakramentu w intencji pokoju w Ukrainie i nawrócenia Rosji, a ludzie każdego dnia zapisują się, aby ciagle trwać w tej modlitwie. Codziennie przekazujemy pomoc, którą otrzymujemy z Polski, z rodzinnego miasta naszego proboszcza. Część pomocy trafia do sztabu humanitarnego i jest przekazywana do naszego wojska. Część produktów trafia do sióstr, które przyjmują uchodźców. Dzielimy się także z naszymi potrzebującymi parafianami, którzy zawsze mogą na nas liczyć. Boczna nawa świątyni wygląda teraz jak magazyn; ale jest to konieczność. Cieszymy się, że mamy się czym podzielić z ludźmi i możemy im pomóc. Gdy przyjeżdżają ciężarówki pomocy, ludzie z miejscowej obrony terytorialnej przychodzą aby pomóc przy rozładunku. Dlatego pracujemy tutaj we współpracy z lokalną społecznością i wszyscy trzymamy się razem.
Kościół rzymskokatolicki w Ukrainie zajął aktywną pozycję i wspiera w tej wojnie nie tylko swoich wiernych, ale wszystkich Ukraińców. Modli się za wojsko i władze, udziela pomocy humanitarnej ludności cywilnej, a swoje „kontakty” wykorzystuje, by służyć jak największej liczbie ludzi.