Tynna – brzmi tak, jakby ktoś uderzył w dzwon. Tak jest — mówi proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny o. Witalij Słobodian CP. Tam za wsią są źródła, przy których modlimy się o urodzaje. I wiąże się z nimi legenda…
O historii tej podolskiej osady, jej teraźniejszości, niedawnej uroczystości założenia (a raczej odrodzenia) sanktuarium w Tynnej ksiądz proboszcz opowiada CREDO.
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. I Tynną”
Melodyjność nazwy jest związana ze źródłami za wsią. Hrabia Aleksander Przezdziecki, który w XIX wieku napisał dwutomową pracę o Wołyniu i Podolu, wskazuje, że ludzie słyszeli „pobożny głos dzwonów”. Woda ze źródła wpadała do studni, a kto tam przykładał ucho do ziemi, słyszał jak gdyby dzwony pod ziemią. Stąd legenda, że przed najazdem Mongołów na Podole znajdował się tu klasztor. A kiedy Mongołowie zaatakowali, siostry zakonnice modliły się, aby Bóg je uchronił, więc klasztor wraz z zakonnicami zszedł pod ziemię. Pozostał dźwięk, który dał nazwę Tynnej…
Natomiast prawdziwe wzmianki historyczne pojawiają się od roku 1500: była tu już parafia katolicka i drewniany kościół, zbudowany przez miejscowych magnatów Gumienieckich, herbu Gryf. Założyli parafię, a w 1556 r. przenieśli obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus ze swojej kaplicy zamkowej do kościoła parafialnego.
Ten obraz został namalowany w 1493 roku dla ich kaplicy. Zaczął dawać łaski, a Gumienieccy przenieśli go do Tynnej — dla ludu. Zachował się list magnata, z którego wynika, że obraz namalował artysta, który słynął z „pobożnego i wzorowego życia”. Ta uwaga jest ważna dla uznania cudownej mocy ikony: nie byle kto ją namalował. Ten obraz Matki Boskiej Tyniańskiej znajdował się tu w zasadzie do 1946 roku.
Tygodniowe obchody
Gumienieccy starali się o papieskie przywileje. W drugiej połowie XVI wieku Rzym nadał miastu przywilej odpustowy na wszystkie święta i uroczystości maryjne. Tynna stała się miejscem pielgrzymek, do którego udają się miejscowi mieszkańcy. W opowieści Przezdzieckiego mówi się: duchowieństwo pielgrzymuje do Matki Boskiej Latyczowskiej, szlachta do Matki Boskiej Berdyczowskiej, mieszczanie pielgrzymują do Ormiańskiej ikony Matki Boskiej w Kamieńcu Podolskim, zaś Tynną jako miejsce pielgrzymek wybrał sobie stan rycerski. Były to czasy, kiedy społeczeństwo Królestwa Polskiego składało się z siedmiu stanów (od chłopów do króla) i istniało zjawisko „sanktuaria stanowe”. A ponieważ rycerze chronili lud królestwa, chłopi też przyjęli „letnią” Matkę Boską za swoją Patronkę.
Z biegiem czasu tyniańskie święto „chłopskie” przekształciło się w tygodniowe, tzn. z oktawą, kiedy to przez osiem dni od 2 lipca w kościele odbywały się uroczyste mszy św., a ludzie przybywali w kilku falach, nawet z odległych wiosek. Powiedzmy, przyjeżdżała część rodziny z daleka. Przystępowali do spowiedzi, przyjmowali Komunię, szli na jarmark, aby kupić jakieś towary, wracali do domu na drugi lub trzeci dzień. Potem przybywali inni członkowie rodziny, by dało się wszystkim uczestniczyć w uroczystościach i przystąpić do sakramentów. Dlatego święto było długie, aby „chleba starczyło każdemu”.
A tego chleba nie powinno było zabraknąć! W 1763 r. kronika parafialna odnotowuje, że Komunię świętą przyjęło „około 30 000 osób pobożnych”. To były czasy, kiedy ludzie nie przystępowali do komunii jak teraz, ale dwa, trzy razy w roku. Spowiedź odbywała się częściej, ale komunia była przyjmowana rzadziej. Tak więc 30 tysięcy na tydzień odpustowy — to nie powtarzająca się grupa osób, co uczęszcza do kościoła kilkakrotnie w ciągu tygodnia, tylko różni, codziennie nowi ludzie.
Zdradzona Matka
Matka Boża Tyniańska i Jej sanktuarium także nie raz stawały się pokusą dla napastników. Badacz Siciński pisze o Tatarach, ale prawdopodobne jest też, że było to za czasów kozackich: jakiś Kozak, zdzierając złotą suknię z ikony, pozostawił szablą cięcie na płótnie nad lewą brwią Matki Bożej.
Świątynię plądrowali także Cyganie i Wołosi. Zabrali dużo wotów i klejnotów. Na liście skradzionych przedmiotów jest „naturalnej wielkości, srebrna” figurka Dzieciątka Jezus. Rzeźba była wielkości sześciomiesięcznego dziecka.
Rok 1672 to czas zdobycia Podola przez Turków. Istnieje legenda — a może to prawda, — że mieszczanie, którzy wyszli na powitanie sułtana dokonującego przeglądu podbojów, wynieśli obraz Tyniańskiej Matki Bożej. Położyli go twarzą do ziemi, i sami położyli się tak pokornie, by pokazać najeźdźcy swoją uległość. Koń sułtana miał przejść po ikonie Matki Boskiej, ale podkowa konia pękła, a sułtan kazał podnieść obraz z ziemi.
Izabela Gumieniecka z Potockich, usłyszawszy, że ikona została nienaruszona, udała się do sułtana, aby wykupić ją. Historyk zauważył, że Izabela, zanim zaczęła ratować swoje dzieci, wykupiła ikonę Matki Boskiej od sułtana. Przewieziony do Lwowa obraz został uroczyście instalowany w katedrze, gdzie rozwijał się jego kult; następnie Izabela zabrała go do innego rodzinnego majątku Potockich, do Przemyśla.
Ikona powróciła na Podole w 1699 r., kiedy wypędzono stąd Turków.
Trzecie odrodzenie
Kult Matki Boskiej Tyniańskiej rozwinął się, a w 1596 r. zamiast starej drewnianej świątyni wybudowano murowaną. Kościół został konsekrowany pod wezwaniem Katarzyny Aleksandryjskiej. Ta świątynia była miejscem kultu ikony przed tureckim okresem. Po tym okresie Gumieniecki, objeżdżając swoje ziemie, wstąpił do Tynnej, znalazł ruiny kościoła, miejscowość porośniętą krzakami i dosłownie pięć człowiek ludu.
Ignacy Gumieniecki zaprosił murarzy z okolic Opoczna, założyli cegielnię i zaczęli palić cegły. Częściowo sprzedawano cegłę ludziom do odbudowy, częściowo używano w Tynnej. Ale przede wszystkim zarówno dochód ze sprzedaży, jak i wyprodukowana cegła były przeznaczane na budowę trzeciego z rzędu kościoła w Tynnej. Kościół św. Katarzyny na szybko zaaranżowano do prowadzenia nabożeństw i budowano zupełnie nowy kościół.
Gumienieccy sfinansowali nie tylko odbudowę kościoła, lecz także samą parafię. Aby Tynna pozostała ośrodkiem pielgrzymkowym, potrzebnych było kilku księży; magnaci fundowali utrzymanie proboszcza i siedmiu wikariuszy. Nowy kościół konsekrowano pod wezwaniem Nawiedzenia św. Elżbiety. To on doczekał się nowej inwazji hordy — nadejście władzy sowieckiej.
Ślad po nim zaginął
Na początku XVIII w. cudowny obraz przewieziono z Przemyśla do katedry w Kamieńcu Podolskim. W 1717 r. biskup Stefan Rupniewski ufundował dla niego korony. Były to wyroby srebrne i pozłocone, a na koronę Matki Bożej biskup Rupniewski ofiarował kilka własnych kamieni szlachetnych.
Koronacja była w pewnym sensie skromna. Gumienieckiemu brakowało już środków po odbudowie. Dlatego koronacja ikony była biskupia, nie papieska. Tak więc 1 lipca 1717 r. w procesji przeniesiono obraz z katedry kamienieckiej do Tynnej. Droga nie była tak bliska, więc spędzili noc w polu, tam zbudowali na miejscu ołtarz, przed którym było całonocne czuwanie. A 2 lipca, wówczas w święto Nawiedzenia św. Elżbiety, obraz został sprowadzony do Tynnej i uroczyście zainstalowany w nowym kościele, który biskup jednocześnie uroczyście konsekrował.
W 1935 roku władze sowieckie zamknęły świątynię. Ludzie ukrywali cudowny obraz w swoich domach. W latach II wojny światowej, gdy Armia Czerwona się cofnęła, kościół ponownie otworzono, powrócono obraz — choć już do nawy bocznej, gdyż bolszewicy zniszczyli sklepienie nad nawą główną.
W 1946 roku obraz ponownie zaczęto ukrywać, ktoś wywiózł go w nieznanym kierunku. Jego ślad zaginął. Ze wszystkiego, co zaginęło, do tej pory udało nam się odnaleźć tylko duży srebrny kielich z 1848 roku. To też jest wotum, na kielichu jest napis: rodzice ofiarowują go Matce Bożej Tyniańskiej i proszą „aby Bóg trzymał ich dzieci Leona i Anelę w zdrowiu”. Taki „wdowi grosz", który przetrwał stulecia…
Czwarte zmartwychwstanie
W roku 1956 sowieci wysadzili kościół. Część cegieł ludzie zebrali i zbudowali na cmentarzu kaplicę. Przez lata czerwonej inwazji katolicy z Tynnej modlili się w tej nielegalnej kaplicy. Postawiono tam ołtarz, znaleziono reprodukcję zaginionego obrazu — nie najlepszą, ale modlili się przy nim, zachowując kult Matki Boskiej Tyniańskiej. W każdą niedzielę wiernych 99 owiec gromadziło się na modlitwie, czekając na pasterza.
Komuniści przyjeżdżali z groźbami, chcieli zrujnować tę kaplicę, ludzie nie pozwalali, kobiety kładły się na ziemi przed traktorami… Ta walka trwała do 1988 roku, kiedy to za Gorbaczowa wreszcie pozwolono przyjeżdżać księdzu. Jako pierwszy przybył ks. Vladyslav Vanags z Gródka. Do kaplicy dobudowano zakrystię. A w 1990. roku zezwolono na rozbudowę kaplicy. Jest to czwarta świątynia, którą obecnie widzimy i która jest ponownie konsekrowana, podobnie jak pierwsza drewniana, pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. „Rozbudowa” kaplicy była krokiem politycznym, ponieważ w rzeczywistości kościół został całkowicie przebudowany. I zgodnie z moimi osobistymi założeniami, nasz kościół stoi mniej więcej tam, gdzie kiedyś stał ten od św. Katarzyny. Sam jestem miejscowy, z tej parafii. Tynna to moja ojczyzna, więc z moich obserwacji wynika, że mogło tak być.
Maryja rządzi
Tak, bardzo nam zależy, aby obraz Matki Boskiej z Tynnej powrócił w całej okazałości. Już nad tym pracujemy. Matka Boża Tyniańska powróci, wierzymy w to! Ale o co tu chodzi?
Wychodzę z tego założenia — i tego uczę ludzi, — że jesteśmy tu sługami Maryi. Kiedy tu przyjechałem, powiedziałem, że moja rola to „wnieść, wynieść, pozamiatać”. Tynna to parafia pod opieką ojców pasjonistów, nasz klasztor jest w Smotryczu. Nas tam czterech na siedem parafii i Dom starców. Przyjeżdżam, by coś pomóc, a co najważniejsze, nie przeszkadzać. Na przykład, dostaliśmy kilka budynków przykościelnych, które popadły w ruinę, trzeba je odbudować, a z parafii pozostało 70 osób, głównie starszych. Nie ma pieniędzy na odbudowę. Mówią do mnie: proszę księdza, przywieziono cement. Jadę i myślę: Matko, to nie moje, to Twoje, więc poszukaj tych pieniędzy! Przyjeżdżam, i mówią: przyszedł przedsiębiorca i chce przekazać darowiznę. Wziąłem, przeliczyłem i okazało się, że w kopercie jest dokładnie tyle, ile mieliśmy zapłacić za cement. Tak się okazuje, że jestem tu po to, by „przynieść, wynieść, pozamiatać”. A Maryja rządzi.
Na jakich warunkach powróci Matka Boża?
Jeśli Matka Boża z Tynnej chce tu wrócić, to wróci! Ale jeśli nie ma Jej woli, to gdybyśmy ciągnęli wołami i traktorami, nic się nie da. I tak uczę parafian: tutaj jesteśmy sługami Matki Bożej. Musimy służyć tym, którzy do niej przychodzą. Nakarm, udziel noclegu. Nie możemy z tego „robić biznesu”. Ponieważ, moim zdaniem, obraz odszedł stąd z powodu zachowania ludzi! Kiedy Tynna stała się miejscem wielkich pielgrzymek, miejscowi zaczęli zamykać studnie, aby pielgrzymi (i ich konie) nie wypili całej wody. Zaczęli zarabiać, sprzedając szklankę wody spragnionym!
Musimy zmienić nasze serca, otworzyć się na potrzebującego, który szuka Boga. Musimy pomóc im znaleźć tego Boga, a w tym celu musimy najpierw znaleźć Go sami. Nie tyle odrestaurowany obraz odnowi to miejsce, ważne jest odrestaurować ludzkie serca. Stworzyć atmosferę Domu Matki Bożej.
Kiedy obraz powrócił w 1717 r., Gumieniecki odnotował, że Maryja powróciła „in hereditatem suam” — „w swoje posiadłości”. Gumienieccy skierowali swoje dochody na utrzymanie sanktuarium. Kiedy w XVII i XVIII wieku panowała moda na wystawne pałace magnackie, oni nie zbudowali takiego dla siebie. Tynną uważali nie za miejsce, z którego czerpią dochody, ale za „miasto Maryi”.
Powiedziałbym tak: ważniejsze jest stworzenie tej „ikony Maryi” w ludzkich sercach. Odświeżenie namalowanej ikony nie jest aż tak ważne.
Jestem wykładowcą w seminarium. Przyszłym kapłanom mówię: najważniejszą zasadą duszpasterską jest nie wtrącać się. Widzieć działanie Ducha Świętego. Rozpoznawać, dlaczego Bóg posyła do nas ludzi. Ponieważ nie przychodzą po to, by im kazano odejść! Byli tu już różni ludzie, w tym mający problemy z alkoholem i narkotykami. Zaczęliśmy z nimi rozmawiać, modlić się, Bóg uzdrowił ich serca, zmienił ich życie. Pracowali tu na budowie. Dziś część z nich walczy na froncie, część po latach wróciła do rodzin — na nowo nauczyli się żyć z żonami i dziećmi. Matka Boża przywodzi tu różne serca, a my tylko służymy.
„Ukraińskie Medjugorie”: Tynna jako centrum odpustowe
Chociaż święto Nawiedzenia św. Elżbiety zostało przełożone na 31 maja, w Tynnej centralne obchody pozostały tradycyjnie 1‑2 lipca. W tym dniu tutaj są czytania liturgiczne z Nawiedzenia. Dziewica, która niesie Słowo Boże, która śpiewa chwalebny hymn Panu, która przebywa ze swoją krewną, aby cieszyć się obecnością Boga przychodzącego na ten świat, jest, jak sądzę, samą ideą tego sanktuarium. Trzeba, aby ludzie to poznali i odczuli: spotkanie ze Słowem Bożym, które przynosi nam Maryja.
Zgodnie z dekretem biskupim, który odczytał kanclerz kurii ks. Pawło Basystyj, Tynna jest obdarzona przywilejem wielu odpustów. W ciągu roku można otrzymać pełny odpust od Matki Bożej Tyniańskiej po spełnieniu zwykłych warunków w następujące dni:
– Wtorek Wielkanocny po VI Niedzieli Wielkanocnej, czyli we wtorek przed uroczystością Wniebowstąpienia. Tradycyjny rolniczy „dzień krzyża”: modlitwa o urodzaje i głodujące narody. Procesja do źródeł poza wsią, gdzie znajdują się „dzwony”. Zapraszamy wszystkich rolników!
– Nawiedzenie św. Elżbiety — 31 maja, historyczne tytularne święto.
– 1-2 lipca, tradycyjne święto w tej parafii, uroczystości centralne. W tym roku 2 lipca wypada w niedzielę i nie wszyscy księża mogli przybyć, więc sobota 1 lipca stała się pierwszym dniem uroczystości — i myślę, że tak zostanie. Święto to stało się „świętem rycerskim”, dlatego szczególnie zapraszamy na nie mężczyzn: na nocne czuwanie, „wieczór Nikodema”.
– 15 sierpnia, święto Wniebowzięcia Matki Bożej, główne święto parafii. Jest to również tradycyjnie święto Matki Bożej Zwycięskiej, dlatego zapraszamy na specjalną modlitwę o nasze zwycięstwo i pokój dla Ukrainy.
– 8 września, w święto Narodzenia Matki Bożej, będziemy dziękować za urodzaje. Zapraszamy rolników ze zbożem, wieńcami dożynkowymi, aby dziękowali Bogu za wszystko, co nam się w tym roku narodziło.
– 25 listopada, święto Katarzyny Aleksandryjskiej, z którym związana była jedna z historycznych świątyń Tynnej, również pozostaje naszym tradycyjnym dniem odpustowym.
W ten sposób przez cały rok będziemy mieć prawdziwy „centrum odpustowe”!
Biskup ustalił również, że każda grupa pielgrzymów, która specjalnie przybywa do Tynnej, może otrzymać pełny odpust w dowolnym dniu w roku za pielgrzymkę. W tym sensie dekret biskupa Leona nadaje sanktuarium w Tynnej szersze przywileje niż te papieskie.
Już trzeci raz w ciągu tych dni słyszę, że Tynna jest nazywana ośrodkiem odpustowym i porównywana do Medjugoria. Tu jest tak cicho, ptaki śpiewają. Sam byłem w Medjugoriu, bardzo lubię to miejsce i mogę potwierdzić, że w Tynnej jest naprawdę „jak w Medjugoriu”! Zapraszamy wszystkich, każdego przyjmiemy.
Błogosławionym momentem była obecność biskupa Pawła Honczaruka, ordynariusza charkowsko-zaporoskiego. Często tu przyjeżdża nasz biskup Leon Dubrawski i jesteśmy mu wdzięczni, że pamięta o tym miejscu kultu Matki Bożej. A w tym roku przybył także bp Pawło, z którym spotykaliśmy się na obchodach 25‑lecia konsekracji biskupa Leona$ prowadził nabożeństwo wieczorne.
Tak jest z uroczystościami, że parafianie zajęci są przyjmowaniem pielgrzymów w dni świąteczne, a sami nie mają czasu na modlitwę w dniu święta. Dlatego dzień wcześniej zaczęliśmy robić „nasze małe” święto. Najpierw w kościele, potem wieczorne procesje różańcowe. Od kilku lat na te wieczorne procesje przyjeżdżają goście, a od dwóch lat przybywają tu Rycerze Zakonu Jana Pawła II i prowadzą nocne adoracje. Ponieważ historycznie Matka Boża Tyniańska jest patronką rycerstwa, wybrali ją na swoją Patronkę i uroczyście to ogłosili.
Z przysięgi Rycerzy Jana Pawła II złożonej Matce Bożej Tyniańskiej:
„Matko Boża, Dziewico czysta, Ty jesteś najpiękniejsza wśród córek tego świata” — tymi słowami od wieków w tym miejscu pozdrawiali Cię rycerze podolscy, stojąc na straży i chroniąc chrześcijańskie granice Europy.
Matko naszych nadziei, Hetmanko naszej wiary, Matko Jezusa Chrystusa, za którym podążamy, naśladując naszego świętego Patrona! My, Rycerze św. Jana Pawła II z prowincji Ukraińskiej, przychodzimy dziś do Ciebie, wybierając Ciebie jako naszą Przewodniczkę.
Przychodzimy do Ciebie, aby oddać się w Twoją matczyną niewolę ze słowami: TOTUS TUUS — CAŁY TWÓJ, MARYJO!
Prosimy Cię, Matko, pomyśl o Rycerzach Jana Pawła II, o Zakonie, którego celem jest formacja mężczyzn na wzór świętego Patrona, który swoim przykładem nauczał, jak można łączyć męskość ze świętością.
Wspieramy tych z naszych braci rycerskich, którzy są dziś na pierwszej linii frontu i walczą z rosyjskim okupantem o wolność Ojczyzny, a także o wolność Europy.
Fot. z archiwum parafii, Rycerzy Św. Jana Pawła II, Lucyny Grzasko, Julii Grigoriewej