Wywiad

Abp Mokrzycki o Janie Pawle II: Wiele się przy nim i od niego nauczyłem

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

18 maja 2020, 12:38 2202 Vita Jakubowska

Dnia 18 maja obchodzimy 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II — papieża, który zmienił bieg historii, przyczyniając się w dużej mierze do obalenia komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Po raz pierwszy od 455 lat na Stolicę Piotrową był powołany biskup pochodzący spoza Włoch. Karol Wojtyła był papieżem przez 26 lat. Były to lata niezwykle pracowite i płodne – liczne podróże apostolskie, liczne dokumenty i adhortacje, encykliki, konstytucje apostolskie. Lata dialogu i pojednania.

Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 r. Już 1 maja 2011 został beatyfikowany przez Benedykta XVI, a 27 kwietnia 2014 r. kanonizowany przez papieża Franciszka.

W ostatnich latach życia Jana Pawła II był przy nim jako drugi sekretarz obecny metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki. Dla czytelników CREDO arcybiskup Lwowa opowiada jak się pracowało z ojcem świętym, jaki był, co lubił, co o sobie opowiadał, czego się nauczył  od Piotra naszych czasów, który został ogłoszony świętym tak krótko po przejściu do wieczności. Stólecie urodzin Jana Pawła II jest dla nas okazją przybliżyć sobie jego osobę od dnia narodzin do chwili śmierci.

 

Czy papież lubił o sobie opowiadać, o latach dzieciństwa, młodości?

– Jan Paweł II wiele o sobie opowiadał. Nie żeby się czymś chwalił. Opowiadał o tym, co miało wpływ na jego rozwój, osobowość, charakter, na jego wybory życiowe. Dużo opowiadał o swoich rodzicach, których bardzo kochał. A najbardziej o swoim ojcu, ponieważ matka zmarła, gdy był jeszcze dzieckiem. O swoim bracie Edmundzie, który był lekarzem i zmarł na skutek choroby zakaźnej. Jan Paweł II mówił często, że ojciec uczył go twardego życia. Ponieważ dwaj mężczyżni musieli sobie radzić sami, więc ojciec przyuczał Karola do porządku, dyscypliny, odpowiedzialności, pracy. Nauczył syna nie marnować czasu i to stało się częścią natury ojca świętego Jana Pawła II. Ale tata uczył go też modlitwy i życia wiarą. Miał szczególny szacunek do Maryi i przekazał tę miłość przyszłemu papieżowi. Razem pielgrzymowali do Kalwarii Zebrzydowskiej.

 

Skoro prowadził dom razem z ojcem, to można przypuszczać, że umiał gotować. Potrafił coś więcej niż jajecznica?

— Szczerze mówiąc, to nie wiem tak dokładnie. Ale przypuszczam, że potrafił i ugotować, i zrobić pranie. Przecież Jan Paweł II był zagorzałym taternikiem, często jeżdził na biwaki, pielgrzymował i podróżował, tak że musiał jakoś sobie radzić z tymi sprawami. Ale wiem napewno, że nie przywiązywał wielkiej wagi do takich rzeczy – jadł, żeby żyć.

 

Stracił mamę, brata, potem zmarł także i ojciec. Jak radził sobie w życiu?

– Zawsze miał szczęście do dobrych ludzi, którzy mieli pozytywny wpływ na jego formacje – nauczyciele, przyjaciele — i zawsze o nich bardzo ciepło wspominał. Nawet w czasach okupacji miał szczęście na ludzi wyrozumiałych i przychylnych. Podczas prac w kamieniołomach wyręczali go, pozwalając Karolowi czytać, nie przerywać nauki. Mógł się rozwijać, bo jednak bardziej był intelektualistą aniż człowiekiem pracy fizycznej. Opatrzność Boża cały czas nad nim czuwała.

 

Czy wspominał kiedyś Jan Paweł II o tym, z jakimi nakwiększymi trudnościami się zetknął w pierwszych latach po wybraniu na papieża?

– Watykan był przyzwyczajony do papieży Włochów. To była pierwsza z tradycji, które zostały złamane z przyjściem kardynała Wojtyły na Stolicę Piotrową. Następna — to liczne podróże apostolskie. Wcześniej mówiono o papieżach jako więżniach Watykanu — po Janie Pawle II już nie. Po środowych spotkaniach na Placu Świętego Piotra w Watykanie tak często zaskakiwał żandarmów watykańskich łamiąc protokół i podchodząc do zgromadzonych na placu osób, że wkońcu protokół został zmieniony. Starał się być blisko ludzi, mieć żywy kontakt z wiernymi. Dużo pracował, ale też umiał cieszyć się życiem – w określone dni wyjeżdżał poza Watykan i to było wielkim zaskoczeniem dla Włochów, nie byli przyzwyczajeni do takiego zachowania następcy św. Piotra. W górach, na pieszych spacerach, zatrzymywał się przy rolnikach czy pastuchach, żeby porozmawiać. Kiedyś w jednej miejscowości wstąpił do któregoś z domów i gospodarz zaskoczony powiedział, że jego żona poszła akurat do letniej rezydencji papieża, żeby go zobaczyć i kiedy wróci, to nie uwierzy, że w tym czasie papież akurat przychodził do jej domu. 

 

Jak zwracano się do papieża w gronie najbliższych współpracowników?

— Zawsze mówiliśmy „ojcze święty”. Wszyscy się tak do niego zwracali. Nawet ci z najbliższego otoczenia i nawet osoby spoza Kościoła. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś mówił do papieża po imieniu „Karol”. Jednocześnie papież był bardzo prostym człowiekiem. Potrafił każdego zauważyć, docenić, dodać otuchy, z każdym się starał zagadać, o każdym pamiętał, umiał okazać wdzięczność nawet poprzez uśmiech czy  pomachanie ręką.

 

Zdarzało się, że się denerwołał czy krzyczał?

— Nigdy nie podnosił głosu. Zresztą, nikt by się nie odważył denerwować papieża. Ale czasem można było spostrzec i odebrać to jako zdenerwowanie, kiedy zaczynała mu bardzo przeszkadzać trzęsąca się z powodu Parkinsona ręka, wtedy podnosił i uderzał nią o stół czy  o oparcie fotela. Jan Paweł II był człowiekiem spokojnym i bardzo wyrozumiałym. Nawet jak coś było nie przygotowane na czas (a to bardzo rzadko się zdarzało) nie denerwował się. Ojciec święty dyktowal mi swoje homilie i przy notowaniu używałem pewnych skrótów, ktore potem miałem uzupełnić. Ale pełnego razu nie zrobiłem tego na czas i bez uprzedzenia i przeprosin oddałem to papieżowi tak, jak zapisałem. Przy obiedzie on parę razy spojrzał na mnie i za każdym razem groził palcem. Potem któryś z biskupów nie wytrzymal i zapytał u mnie co takiego zrobiłem. Taki właśnie był Jan Paweł II – nawet jego gest upomnienia był taki symatyczny.

 

Ostatnie lata życia papieża były podobne do drogi krzyżowej, ale nadal pełnił swoją posługę z wielkim oddaniem. Jak wytrzymywał takie tempo?

— My, osoby, które towarzyszyłyśmy papieżowi zbliska, mogłyśmy widzieć, ile go kosztowały spotkania, audiencje oficjalne, ile musiał pokonać trudności, cierpienia, bólu, jak zmagał się ze słabością ciała, kiedy odmawiało mu posłuszeństwa. Po ludzku było nam go bardzo żal, ale on nigdy się nie zrażał i nie poddawał. Często miewał przewlekłe bóle głowy, miał odleżyny na pośladkach i często musiał wstawać z fotela, bo mu dokuczały, ale nigdy nie skracał audiencji, nie dyspensował się mimo cierpienia. Starał się spełniać swoje zadania, swoją misję, posługę. Wiedzieliśmy, że chociaż po ludzku powinien odpocząć i zrezygnować z pewnych rzeczy, to jego silna wola, mocny charakter pokonywały ludzkie ułomności. Odpowiedzialność i miłość, którymi darzył Kościół i ludzi, przezwyciężały słabości. Nigdy nie zwalniał siebie od obowiązków, nigdy się nie wycofywał. Miał jasny umysł do końca i świadectwem tego jest Tryptyk Rzymski, który był w całości pisany przez niego. Mamy też w muzeum portret własnoręcznie podpisany przez Ojca Świętego w 2005 r. „Mietkowi na imieniny” i widać jaka piękna kaligrafia, mimo trzęsącej sie ręki. Czyli do końca sam podpisywał wszystko osobiście.

 

Kto planował dzień Jana Pawła II, kto ustalał jego harmonogram?

– Papież miał stały harmonogram i my dostosowywaliśmy się do tego harmonogramu. Wszystko było układane i planowane według ustalonego przez papieża porządku.

 

Czy miał papież ulubioną filiżankę czy pióro, którym podpisywał papiery, czy jakąkolwiek inną rzecz, do której był przywiązany?

– Nie miał przywiązania do przedmiotów i rzeczy materialnych, nie miał ulubionej filiżanki, pióra czy czegoś innego. Ale był bardzo uporządkowany i rzeczy, z których korzystał musiały być w odpowiednim miejscu – brewiarz, przybory do pisania. Jedyna rzecz, której nie chciał zmieniać, to były buty.

 

Wiadomo, że jako biskup i nawet kardynał Karol Wojtyła był człowiekiem aktywnym. Co z tego zostało, kiedy wybrano go na papieża?

— Ojciec święty Jan Pawel II uprawiał sport, zanim to stało się modne. Zawsze był człowiekiem aktywnym, wysportowanym, chodził w góry, jeżdzil na nartach, pływał na kajaku, lubił chodzić pieszo. Mówił mi, że tak bardzo brakowalo mu Bieszczad, że w  Castel Gandolfo schodził każdy zakątek, a to 55 hektarów. Kiedy zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona to zalecano mu ćwiczenia i masaże, ale trudno mu było znależć na to czas – audiencje się przedłużały, bo trwały wolniej. Ale z jednej rzeczy nie rezygnował  – pływanie w Castel Gandolfo, robił to nawet do 2004 roku.  Każdego dnia przez trzy miesiące wakacji codziennie pływał dwa razy dziennie. Podziwałem go za to, bo mimo trudności z rozbieraniem się i ubieraniem, no i samego zejścia do basenu po drabince do wody, które było związane nie tylko z wysiłkiem, ale i z bólem, nie poddawal się. No i raz w miesiącu starał się wyjechać w góry Abruzzo, nawet wtedy, gdy nie mógł już chodzić.

 

A jak ze słodyczami? Wszyscy wiedzą o słynnych kremówkach papieskich. Ale czy w Watykanie to się nie zmieniło?

– Siostry kiedyś mi opowiadały, że papież nigdy do końca nie zjadł deseru na żadnym obiedzie. Ale kiedy przyszedłem ja, w te ostatnie lata jego życia, to zauważyłem, że tależyk po deserze był zawsze wyczyszczony do ostatniej kruszynki. W każde wakacje starałem się odwiedzić kardynała Jaworskiego i po powrocie papież mnie pytał czy było ciastko, odpowiedziałem, że kardynał Jaworski nie lubi słodyczy, więc nie było nic specjalnego, jakiś wafelek. A papiez na to: „A ja tak lubię!” I faktycznie domagał się, żeby dla niego było przynajmniej jakieś kruche ciasteczko, bo wtedy łatwiej mu się piło herbatę, której wypijał przy każdym posiłku bardzo dużo. Przeważnie osoby starsze nie odczuwają pragnienia, ale papież akurat nie mial z tym problemu. Potrafił przy jednym posiłku wypić 1,5 litra herbaty.

 

Czym był dla Księdza Arcybiskupa ten czas u boku tak wielkiego człowieka?

– Posługa przy boku Piotra naszych czasów była piękną przygodą i szkołą życia. Wiele się przy nim i od niego nauczyłem. Dawał przykład bycia człowiekiem modlitwy, kapłanem, osobą odpowiedzialną za to, czym nas Bóg obdarzył i do czego powołał. Jestem dumny i wdzięczny, że tyle lat spędziłem obok człowieka, czyją nagrodą za dobre życie stała się chwała świętości. Nadal jest blisko, wspiera nas jako święty Kościoła i jest naszym patronem i orędownikiem w Niebie. Życzyłbym wszystkim, aby takich ludzi na swojej drodze życiowej poznali.

 

Wiemy, że Jan Paweł II w jakimś stopniu był związany z archidiecezją lwowską. Jego konsektatorem na święceniach biskupich był abp Eugeniusz Baziak, metropolita lwowski do 1946 r.  Jak archidiecezja Lwowska uczci setną rocznicę urodzin wielkiego papieża?

– Jan Paweł II faktycznie był związany z archidiecezją lwowską. Przyjaźnił się z kardynałem Jaworskim. Jesteśmy mu bardzo wdzięczni za odnowienie struktur Kościoła Rzymskokatolickiego w Ukrainie, za tworzenie nowych diecezji, za obdarzenie abp Jaworskiego godnością kardynalską, za wyróżnienie bycia drugim sekretarzem, jakie spotkało jednego z kapłanów lwowskiej archidiecezji, za to, że odwiedził Ukrainę w 2001 roku. W setną rocznicę jego urodzin wybraliśmy go na patrona Roku Modlitw o  Powałania, który teraz w Kościele w Ukrainie przeżywamy.  Odwołujemy się do życia i działalności św. Jana Pawła II w homiliach, w katechezach, podczas spotkań dekanalnych dla kapłanów, cały czas jego postać jest obecna wśród nas. Naszym wielkim pragnieniem było dokonanie konsekracji kościoła pw św. Jana Pawła II w Sokilnykach koło Lwowa, ktora miała się odbyć 9 maja przez kardynała Konrada Krajewskiego. Ze względu na epidemię uroczystość została przeniesiona. Ten kościół, to nasze wotum wdzięczności za wsparcie Kościoła Rzymskokatolickiego w Ukrainie przez św. Jana Pawła II.

Інші статті за темами

СЮЖЕТ

ПЕРСОНА

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

ПІДТРИМАЙТЕ CREDO
Шановні читачі, CREDO — некомерційна структура, що живе на пожертви добродіїв. Ми з вдячністю приймемо Вашу допомогу. Ваші гроші йдуть на оплату сервера, роботу веб-майстра та гонорари фахівців. Переказ через ПриватБанк: Пожертвування можна переказати за такими банківськими реквізитами:

5168 7427 0591 5506

Благодійний внесок ПРИЗНАЧЕННЯ ПЛАТЕЖУ: Добровільна пожертва на здійснення діяльності часопису CREDO.

Інші способи підтримати CREDO: (Натиснути на цей напис)

Щиро дякуємо читачам за жертовність усім, хто нас підтримує!
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: