Opinie

Jak się dogadać z nastolatkami?

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

21 kwietnia 2016, 16:33 1046 Vita Jakubowska

Dopóki się nie ożeniłem, miałem sześć teorii na temat wychowywania dzieci. Teraz mam sześcioro dzieci i żadnej teorii
John Wilmot

Teraz ja już nie pamiętam wszystkich teorii, które rodziły się w mojej głowie gdzieś 13 lat temu. Ale przypominam, że miałam jako bonus kilka stereotypów, dotyczących tego, dlaczego dzieci psocą, kto je rozpieszcza i jeszcze tam jakieś zatarte standardowe rzeczy, które tak popularne są w naszym społeczeństwie. Wiedziałam, jak ma być, a jeśli ktoś miał inaczej, to chyba dlatego że to oni «tacy rodzice». Jednym słowem, jasne dokąd zmierzam…

Gdy zaczęłam pracować z dziećmi (co roku latem w ciągu 10 lat) nie zauważalnie dla siebie zdobyłam pewne praktyczne doświadczenie i nawyki, które znacząco wzmocniły moje zasoby wiedzy. Zaś ostatnią zdobyłam dzięki klasycznemu wykształceniu humanistycznylemu, które obejmowało pedagogikę, psychologię i inne związane z wychowaniem przedmioty. Gdzieś na poziomie podświadomości byłam pewna, że ze wszystkim sobie poradzę, wszystko mi się uda: stosy książek, ogrom wysłuchanych wykładów, praktyki — wszystko po mojej stronie. Z takim bagażem rzeczywiście nie było trudno wychowywać dzieci od urodzenia do 10 lat. A co dalej?

Pewnego pięknego poranka budzisz się pod jednym dachem z nastolatkami i nie rozumiesz, jakiego bębenka się chwycić, by z nimi się zgrać. Stosujesz różnych metod i zdajesz sobie sprawę, że to całkowita porażka. Beztroskie czasy, kiedy tak łatwo być wzorową mamą, poszły w zapomnienie. Teraz nie wystarczy pleść warkoczy, piec babeczki i czytać na noc bajki. Teraz już nie pomoże ci liczenie schodków, nazywanie kolorów, robienie kanapek do szkoły i troskliwe pakowanie plecaka. Teraz trzeba więcej, niż po prostu odrobić z dzieckiem lekcje i zaplanować kółka. To już są nie twoje atuty. Właśnie jesteś matką nastolatków i tak po prostu nie dasz rady. No i jeszcze to, że co raz częściej będziesz mówić do siebie: «Jestem pechowcem!» A czasem nawet będziesz zazdrościć bezdzietnym z wyboru.

Łowiłam uchem rozmowy rodziców nastolatków. Próbowałam do tego się przygotować, ale wszystkie dzieci różne i moje jednak potrafiły zaskoczyć z nienacka.

Jako rodzice zawsze kierowaliśmy się zdrowym rozsądkiem i praktycznością. Stawialiśmy na «być» zamiast «mieć» lub «wydawać się». Sami jesteśmy tacy i tak uczymy swoich dzieci. Jednak teraz, gdy to one kształtują swój własny światopogląd, rozumiesz, że balansujesz na cienkiej linie — coś poszło nie tak i bums! Pytanie w tym, co właśnie należy uważać za «nie tak»? Nikt tego nie wie. Określa się to jedynie drogą eksperymentalną, ponieważ każde dziecko inne. To, co skutkowało u twoich znajomych, kolegów, bliskich, nie rozpowszechnia się na twoje dzieci — po prostu nie działa.

Wszyscy rodzice chcą, żeby ich dzieci odniosły sukces, wyrosły uczciwe, życzliwe, inteligentne, odważne, szczere, odpowiedzialne, — właśnie tego wszyscy chcemy. Uczymy swoje dzieci być szczerymi, i boli nas, gdy złapamy je na kłamstwie. Uczymy je być odpowiedzialnymi, i przykro nam, gdy one próbują uniknąć odpowiedzialności za swoje czyny. Uczymy je lubić czytanie i zasmucamy się, gdy kupowane przez nas książki pokrywają się kurzem. Uczymy dzieci być dobrymi i chętnie się dzielić i ze zdiwieniem obserwujemy, kiedy one się kłócą i tego nie chcą. Nie chcemy godzić się z faktem, że wszystko to nie jest tragedią i końcem świata, to nie jest porażką — to część ich dojrzewania. Dzieci tak dorastają. Wypróbowują siebie i nas, poszerzają granice i eksperymentują. A my budzimy się pośród nocy i do rana szukamy odpowiedzi na pytanie: czy jesteśmy dobrymi rodzicami, czy wszystko robimy poprawnie, czy robimy wystarczająco?

Co chciałam tym wszystkim powiedzieć? No tak! Wy (i my również) jesteście dobrymi rodzicami. Nawet gdy nasze dzieci nigdy nie zostaną noblistami i w ogóle żadnymi laureatami, nawet gdy wasz syn nie wygra żadnych zawodów, a córka żadnej olimpiady szkolnej, nawet jeśli w szkole one uczą się nie tak dobrze, by wstawić oceny do ramki. Bo dzieci to dzieci. Ich sukcesy i klęski to niekoniecznie nasze z wami zasługi czy niepowodzenia, a ich własne. Dla nas najważniejsze umieć je kochać nie za coś, ale mimo wszystko. Najważniejsze skończyć próby wciskania dzieci w ramki swoich wizji o nich i zacząć akceptować je takimi jakimi one są, a dopiero wtedy nasze dzieci staną się takimi, jakimi my marzymy je widzieć — szczęśliwymi.

Mówiąc otwarcie, nie mam najbardziej idealnych dzieci w świecie, a w naszej z nimi wspólnej historii jest dużo momentów, gdy pytam się: «Boże, za jakie grzechy?» Jednak podczas ślubu obiecałam przyjąć i po katolicku wychować swoje potomstwo, więc kiedy widzę, jak one śpiewają na Mszy, jak biegną na katechezę, jak pakują Pismo Święte do torby, zbierając się na swoje spotkania oazowe, mówię: «Boże, dziękuję!» Modlę się za nie i proszę, żeby Pan Bóg wypełnił te luki, które nie zostały wypełnione przez nas, przez naszą niedoskonałość lub egoizm. Samodzielnie być dobrymi rodzicami trudno. Jesteśmy skazani na to, żeby zadawać sobie do końca życia jedno i to samo pytanie: «Czy zrobiliśmy i daliśmy dzieciom wszystko, co mogliśmy?» Odpowiedzi staramy się szukać w płaszczyźnie materialnej, ale być może, Bóg spyta mnie o inne. On będzie ciekawy, czy wychowałam je dobrymi ludźmi?

Krótko mówiąc, jak opowiada żydowska mądrośc ludową: «Jeśli nie będziemy rozmawiać z dziećmi o Bogu, wtedy resztę życia będziemy musieli rozmawiać z Bogiem o dzieciach». Dlatego najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla naszych dzieci, jest pokazanie im Boga i chrześcijańskich wartości. Wiara jest solidnym fundamentem i solidną podporą. To właśnie uczyni ich dobrymi ludźmi, godnymi zaufania i szacunku, a reszta — to drobnostka. Warto o tym częściej sobie przypominać.

I na koniec…

Ze wszystkich moich teorii została tylko jedna. Może za dziesięć lat powiem wam, czy potrafiliśmy zastosować to w praktyce. Tak więc, zgodnie z moją teorią, nawet najbogatsi rodzice nie powinni brać na siebie całkowitego finansowego zaopatrzenia swoich dzieci po osiągnięciu pełnoletności: kupować im mieszkanie, samochód, zabezpieczać je finansowo przed i po ślubie. Lepiej uczyć dzieci myśleć, podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. To znaczy, zamiast ryb podać wędkę. Takie dzieci staną się ludźmi, którzy nie spodziewają się, że mama i tata zabezpieczą ich w życiu i zapewnią im wszystko. Oni idą i robią to sami. Ich start w dorosłość to nie jest kapitał rodzica, ale miłość, wsparcie i dobry przykład. Pomagać — tak, dawać gotowce — nie.

 

Інші статті за темами

СЮЖЕТ

nastolatki wychowanie

ПЕРСОНА

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

ПІДТРИМАЙТЕ CREDO
Шановні читачі, CREDO — некомерційна структура, що живе на пожертви добродіїв. Ми з вдячністю приймемо Вашу допомогу. Ваші гроші йдуть на оплату сервера, роботу веб-майстра та гонорари фахівців. Переказ через ПриватБанк: Пожертвування можна переказати за такими банківськими реквізитами:

5168 7427 0591 5506

Благодійний внесок ПРИЗНАЧЕННЯ ПЛАТЕЖУ: Добровільна пожертва на здійснення діяльності часопису CREDO.

Інші способи підтримати CREDO: (Натиснути на цей напис)

Щиро дякуємо читачам за жертовність усім, хто нас підтримує!
Напишіть новину на CREDO
Якщо ви маєте що розказати, але початківець у журналістиці, і хочете, щоб про цікаву подію, очевидцем якої ви стали, дізналося якнайбільше людей, можете спробувати свої сили у написанні новин та створенні фоторепортажів на CREDO.
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: