Wywiad

Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki: Nie będzie podziałów, nie będzie rozłamów

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

30 grudnia 2018, 10:58 1528 Vita Jakubowska


Tradycyjnie już podsumowujemy ubiegły rok, a także ostatnie dziesięciolecie wraz z arcybiskupem Mieczysławem Mokrzyckim, metropolitą lwowskim.

Mówimy o posłudze we lwowskiej archidiecezji, o celach i osiągnięciach, o powołaniu i wychowaniu religijnym, o wojnie i miłosierdziu, o życiu Kościoła w Ukrainie oraz o innych ważnych sprawach, które są integralną częścią pracy metropolity.

– Minęło już dziesięć lat od objęcia przez Księdza Arcybiskupa urzędu metropolity lwowskiego. Czym jest dla Waszej Ekscelencji to stanowisko? 

– Ze lwowską archidiecezją związane całe moje życie kapłańskie. I nie tylko 10 lat, czy nawet 11 lat (ponieważ byłem koadiutorem kardynała Jaworskiego), dobrze znałem jej historię, ilu księży tu pracowało, wiedziałem, ile kościołów było czynnych, życie Kościoła oraz trudności, które miał na tych ziemiach, były dla mnie znane. Oczywiście, nie mogłem sobie wyobrazić, że moja posługa w metropolii lwowskiej będzie miała właśnie taką formę. Chociaż wielu wszystkiego sobie nie wyobrażałem, a ono się zdarzyło (Śmiech — redakcja).

Rok koadiutorstwa pozwolił mi zobaczyć bliżej wszystko, o czym wiedziałem i słyszałem — 
odwiedzałem parafie, zapoznawałem się z kapłanami, widziałam życie archidiecezji już od środka. I gdy 10 lat temu papież Benedykt XVI powierzył mi jako ordynariuszowi tę diecezję — przyjąłem tę posługę z wielką radością. Ponieważ to była i jest moja archidiecezja, którą bardzo kochałem już od lat młodzieńczych, dziecięcych. Mnie jako kleryka bardzo inspirowała jej historia, życie wspaniałych kapłanów, a także wiernych świeckich, dzięki którym Kościół przetrwał w tych trudnych czasach, a wiara nie zgasła.
Warto zauważyć, że byłem w sytuacji o wiele lepszej, niż mój poprzednik ksiądz kardynał Marian Jaworski, który podnosił wszystko z ruin. Ja już zastałem odnowione struktury kurii, sądu, a także seminarium. Mogłem już wtedy bardziej poświęcić się pracy duszpasterskiej, organizując życie religijne naszych parafii. Pierwszą moją myślą była troska o ludzi młodych, o dzieci: duszpasterstwa ministrantów, Ruch Światło-Życie, schoły, ruch pielgrzymkowy, organizacja dni młodzieży.  To wszystko pozwalało im pogłębić swoją wiarę i wiedzę, żeby w przyszłości przekazywać je własnym dzieciom. Trzeba pamiętać, że rodzice owej młodzieży dorastali za czasów komunizmu, ich katechizacja i wychowanie religijne ograniczało się tylko do przekazywania tradycji rodzinnych. Mieliśmy za zadanie i nadal mamy — budowanie mocnego fundamentu, na którym można postawić całe swoje życie, nie tylko jakąś jego część. I bardzo ciesze mnie to, bo widzę, że do naszego Kościoła garni się wiele młodzieży, nie tylko ci, którzy mieli swoich dziadków i rodziców katolików, ale także ich koledzy, którzy chętnie pozostają w naszym Kościele, którzy pogłębiają tu swoją wiarę i odczuwają Bożą miłość.

– Jakie największe osiągnięcie tych dziesięciu lat urzędu Księdza Arcybiskupa?

– Trudno wyróżnić coś jednego i uważać to za osobiste osiągnięcie, ponieważ za każdym sukcesem stoi praca wielu ludzi. W ciągu tych 10 lat zostało zbudowanych i konsekrowanych wielu świątyń, zadbaliśmy o utworzenie ośrodków formacyjnych i rekolekcyjnych, w Brzuchowicach, zbudowaliśmy Dom Pielgrzyma oraz Dom Miłosierdzia. To wszystko widzialne znaki tego, że Kościół się rozwija i sprosta wymaganiom swoich wiernych. W swojej pracy tych lat skupiam się na tym, by nasze rodziny, dzieci, młodzież, wszystkie wspólnoty parafialne miały miejsce dla rekolekcji, dni skupienia, czy po prostu wypoczynku od rutyny, żeby ludzie w wieku sędziwym, samotni, chorzy mogli w go
dnych, komfortowych warunkach przeżyć resztę swoich dni, otoczeni troską i należytą opieką.  Cieszę się bardzo, że udało nam się realizować te projekty i teraz te domy działają aktywnie i otwierają swoje drzwi nie tylko dla naszych wiernych, ale także dla przedstawicieli innych obrządków, co świadczy o możliwości współpracy i jej skuteczności. Cieszy mnie, że klerycy naszego seminarium mają dobre warunki studiowania i zakwaterowania, że  seminarium rozbudowuje się, że mają już własną kaplicę, siłownię, świetlicę, gdzie mogą odpocząć, a także rozwijać swoje talenty muzyczne. 
Co dotyczy bardziej duchowego wymiaru to Domowy Kościół i Oaza — to te kierunki, w które wkładamy dużo wysiłków duszpasterskich, bo od tego zależy, jakie będzie nasze społeczeństwo, jaki będzie nasz Kościół. 

– Co Kościół tutaj w Ukrainie może zrobić, żeby wesprzeć rodzinę, odnowić wartości fundamentalne, na których wszystko się trzyma?

 – Miałem możliwość także uczestniczyć jako delegat naszej Konferencji Episkopatu Ukrainy w Synodzie o Rodzinie i później w Synodzie o Młodzieży. Ojciec święty Franciszek zachęca nas, abyśmy szczególną troską otoczyli tę komórkę Kościoła, jaką jest rodzina. Bo od rodziny zależy przyszłość danego kraju, przyszłość Kościoła. To w rodzinie powstaje nowe życie, dokonuje się formacja nowego człowieka i rodzina ma wielki wpływ na budowanie nowego społeczeństwa. Ale rodzina to nie tylko tata, mama i dzieci, to często także babcie, dziadkowie, inni bliscy, którzy przeżywają swoją samotność na skutek różnych okoliczności życiowych, na przykład, utraty swojego współmałżonka, bycia jedynakiem, migracji zarobkowej. I Kościół w sposób szczególny pragnie ich otaczać troską, żeby nikt nie czuł się osamotniony. Musimy więc stworzyć takie warunki, żeby każde pokolenie znalazło swoją wspólnotę, żeby dzieci, których nazywa się „eurosierotami“, nie rosły zaniedbane i porzucone, żeby wszyscy, kto szuka, znaleźli swoje miejsce we własnej parafii. Siostry i kapłani zakładają świetlicy parafialne dla dzieci, by miały one dokąd przyjść po szkole, mogły odrobić pracę domową, zjeść obiad, zabawić się. Tworzą grupy według potrzeb ludzi różnego wieku, żeby zaangażować ich w życie i działalność wspólnoty.

Kościół zawsze dba o biednych, nawet różne sondaże twierdzą, że Kościół jest największą charytatywną organizacją na  świecie. Tutaj chce się powiedzieć, jak ważnym momentem dla naszej archidiecezji był powrót do Lwowa braci albertynów i sióstr albertynek. Oni wrócili do nas, by swoją posługą wspierać siostry józefitki, które od dawna pracują na rzecz ludzi starszych i samotnych, odwiedzając ich we własnych mieszkaniach, dbając o nich w państwowych domach opieki dla ludzi starszych. Dziękuję im wszystkim, a także tym, którzy zajmują się naszym Domem Miłosierdzia w Brzuchowicach. Teraz już mamy tych, kto dba o bezdomnych, daje im czasowy przytułek, gorący posiłek, możliwość wykąpania się, wyprania swojej odzieży. Oni zwracają poczucie własnej wartości. Bracia na Zboiskach [dzielnica we Lwowie — redakcja] robią ogromną pracę, jednak bez pomocy i hojności ludzi nie mogliby jej wykonywać w 100%, bo sami nic oprócz własnych rąk i dobrego serca nie posiadają. Siostry albertynki prowadzą kuchnię dla biednych przy Caritasie i odwiedzają ludzi w domu — pomagają im się wykąpać, robią dla nich zakupy, karmią ich. Mają także w planach otwarcie domu dla kobiet, które znalazły się w trudnych okolicznościach życiowych. Jestem bardzo wdzięczny za tę pracę. Jestem wdzięczny Bogu, że w naszej archidiecezji jest wiele zgromadzeń, które wykonują te samarytańską  posługę i dają świadectwo bożej miłości i miłosierdzia. 

— Ukraina jako państwo ma wiele problemów, a jak jest z Ukrainą jako społeczeństwem?

– Rzeczywiście, taka jest prawda. Do tego wszystkiego dodaje się jeszcze wojna. Wielu ludzi straciło swoje mieszkania, oszczędności, pracę, jednak dzięki temu, że Ukraina się skonsolidowała jako społeczeństwo, ci ludzie nie stracili nadziei. Codziennie na przykładzie naszych wiernych widzę, jak otwierają się ludzkie serca na potrzeby poszkodowanych. Taka solidarność jest wspaniała. Katolików obrządku łacińskiego w Ukrainie nie jest tak wielu, jednak ich pomoc i wsparcie poszkodowanych na Wschodzie to świadectwa tego że, ilość nie jest decydującym czynnikiem. Ważniejsza jest szczerość i czujność. Zdolność do empatii to cecha dobrego chrześcijanina, ponieważ tego uczy nas Jezus Chrystus w Ewangelii: głodnych nakarmić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć… Podziwiam swoich duszpasterzy, którzy wychowali wiernych, gotowych dzielić się wszystkim, mając niewiele. Dzięki takiej ofiarności i czujności ludzie na terytoriach przyfrontowych, a także przesiedleńcy wewnętrzni nie czuli się samotny i porzuceni. Leki, ubrania, produkty spożywcze, a nawet zabawki, książeczki dla dzieci — wszystko to można zobaczyć w paczkach, które przynoszą parafianie na ogłoszone zbiórki. Kapłani opowiadają, że ludzie przenoszą dobre produkty wysokiej jakości, ponieważ przekonani, że tam one są bardziej potrzebne, niż tutaj. Taka troska i ofiarność zniewala. Również ważną rolę odgrywają nasi kapelani, którzy wykonują swoją posługę duszpasterską dla cywilów wzdłuż linii frontu. 

Ale także tutaj, u nas, na terytoriach nieobjętych wojną, mamy wiele świadectw ludzkiej dobroci. Przecież wszędzie są ci, co potrzebują pomocy i wsparcia. Takim przykładem jest fundusz „Dajmy nadzieję”, który działa przy Lwowskiej Bazylice Metropolitalnej p.w. Wniebowzięcia NMP i zajmuje się pomocą rodzinom z ciężko chorymi dziećmi, świadcząc im materialną i psychologiczną pomoc. Takich nieobojętnych ludzi jest coraz więcej.

Jestem przekonany, że dobry przykład to potężna siła. Jak często mówił św. Jan Paweł II: „ Z kim przystajesz, takim się stajesz”. Dlatego przykład rodziców, czy też wychowawców młodzieży, którzy angażują się w takie inicjatywy i zachęcają do nich innych, — przynosi swoje owoce. Także wieloletnia praca naszych kapłanów i sióstr przyczyniła się do dobrych zmian — kształtowania charakteru osobowości, otwartości, dobroci. Z każdym rokiem widzimy, że ci młodzi, którzy teraz stają się matkami, ojcami, już inaczej podchodzą do życia, inaczej podchodzą do wiary, widzimy ich zaangażowanych w parafiach. Jak wielką odpowiedzialność oni posiadają. To także owocuje w środowiskach, w których oni się znajdują — w pracy, wśród przyjaciół i krewnych. 

– Ksiądz Arcybiskup dużo podróżuje, a raczej pielgrzymuje. Zawsze to są wyjazdy związane z postacią św. Jana Pawła II czy z wizytacją duszpasterską. I Wasza Ekscelencja ma  możliwość porównania lokalnych wspólnot Kościoła powszechnego. Czy jakieś wspólne cechy łączą te wszystkie miejsca i czy też jest jakaś drastyczna różnica między nimi? 

— Kościół Rzymskokatolicki jest Kościołem powszechnym, a więc gdziekolwiek znajdujemy się, zawsze czujemy się jak u siebie. Może różnica jest tylko w języku, jakichś drobiazgach, ale wszędzie spotykamy ludzi, którzy przychodzą do kościoła, by spotkać się z Bogiem, by oddać Jemu cześć, a jednocześnie by umocnić się Jego słowem, Jego błogosławieństwem i Jego obecnością w codziennym życiu. Mimo różnicy w rozwoju ekonomicznym krajów, ludzie potrzebują tego wsparcia duchowego, tego spotkania z Bogiem, bo człowiek to nie tylko ciało, ale także i duch. Chodzi pogłoska, że ludzie tutaj są bardziej pobożni niż na Zachodzie, chociaż nie jest to do końca prawda. To raczej zewnętrzna obyczajowość robi takie wrażenie. Jednak wśród ludzi, którzy świadomie przeżywają swoją wiarę, różnicy nie odczuwam.

— Jak można krótko ująć, jaki jest Kościół Rzymskokatolicki w Ukrainie? Jakie świadectwa on może dać?

– Kościół Rzymskokatolicki w Ukrainie dał świadectwo, że jest otwarty i że on jest dla wszystkich. Zwłaszcza w czasach prześladowań przez reżim komunistyczny wszyscy mogli znaleźć tu schronisko, czuć się jak w domu. Kościół rzymskokatolicki pomagał Kościołowi greckokatolickiemu w podziemiu i nigdy nie dzielił ludzi na obrządki i wyznania, natomiast pomagał wszystkim i tak jest do dziś. Szczególnie widoczne jest to podczas mszy świętych — część obecnych robi znak krzyża w sposób inny, jednak oni razem z nami się modlą i ta jedność w modlitwie jest bardzo cenna.

– Spadek powołań teraz dotarł i do nas. Co może zmienić tę sytuację?

– W naszej archidiecezji od samego początku zwracałem uwagę na powołania kapłańskie i zakonne. Wiele tutaj zależy od wychowania w rodzinie, ale także od przykładu samych kapłanów, jak żyć na co dzień Chrystusem, co znaczy widzieć działania Boga w swoim życiu. Oni mają być wzorcem dla młodzieży. Papież Franciszek zwraca naszą uwagę jako duszpasterzy na to, że warto wrócić do źródeł do Kościoła pierwotnego, żeby podobnie do Chrystusa nie baliśmy się wychodzić i powoływać każdego. Powinniśmy także nie tylko rozpoznawać powołanie innych, ale także nie bać się o tym mówić, podpowiadać, dodawać odwagi, żeby chłopcy i dziewczęta zastanawiali się nad tym, czy mają skrę powołania. Dzisiaj młodym ludziom brakuje odwagi. Dlatego proszę wiernych o modlitwę podczas adoracji Najświętszego Sakramentu o liczne powołania kapłańskie, żeby odmawiali różaniec w tej intencji, by nigdy nie zabrakło kapłanów na niwie Pańskiej. Czyli ważny osobisty przykład i modlitwa o powołanie, — wszystkie inne jest w rękach Boga.

– Jak pod tym względem ocenia Ksiądz Arcybiskup działalność poszczególnych zgromadzeń, które są powołane do pracy z młodzieżą?

—  Mamy wiele zgromadzeń, ubogacają one naszą diecezje swoimi charyzmatami. Widzimy ich pracę na spotkaniach z ministrantami, na spotkaniach młodzieży, które odbywają się kilka razy w roku, a także podczas kolędowania w pałacu metropolitów — to setki młodych ludzi i dzieci, którzy zaangażowani w swoich parafiach, tworzą wspólnoty, budują swoją chrześcijańską tożsamość dzięki swoim duszpasterzom. Na styczniowe spotkanie ministrantów zgłosiło się więcej chłopców niż potrafimy przyjąć. A do kurii przychodzi kolędować ponad tysiąc dzieci i młodzieży. Te dwa wskaźniki mówią, że odpowiedzialne osoby za ten kierunek duszpasterski nie siedzą w miejscu, umieją zachęcić, znaleźć podejście, nawiązać kontakt, przybliżyć tych, którymi się opiekują, do Chrystusa. 

– Często duszpasterze odczuwają marność swoich wysiłków. Dzieci dorastają, kończą szkoły, znikają z parafii, jadą często na studia do innych miast lub też do innych krajów i nigdy nie wracają. Co poleciłby Ksiądz Arcybiskup takim duszpasterzom?

– Czasami słyszymy takie głosy. Ale nasi rodzice też wychowali, wykształcili nas, a potem wyfrunęliśmy z gniazda rodzinnego po różnych miastach i krajach. To byłoby egoistyczne ze strony rodziców zabronić dzieciom pozostawiać rodzinne domy. Podobnie jest z Kościołem. My wychowujemy naszych wiernych, ale to nie znaczy, że wszyscy muszą pozostać w tej samej parafii. To jest nasza inwestycja w człowieka, żeby on niezależnie od miejsca swojego pobytu pozostawał chrześcijanom praktykującym i wszędzie znajdował sobie parafię i wspólnotę. Kościół jest powszechny i właśnie to ma nam dodawać siły, entuzjazmu. Nie powinniśmy się zniechęcać lub być egoistami — dobra inwestycja w człowieka zawsze będzie owocowała. 

— Co Kościół może i powinien zaproponować ludziom, którzy żyją w niepewności przyszłości, w kraju, gdzie toczy się wojna?

– Ukraina przeżywa trudny okres i to jeszcze bardziej zachęca nas wiernych, abyśmy obdarzali innych radością, byśmy mówili im, że nasza wiara chrześcijańska jest wiarą nadziei. Tą nadzieją jest życie wieczne. Wróg może zniszczyć ciało, ale nigdy nie zniszczy ducha, gdy na to nie pozwolimy.  Kościół ma dawać siły ludziom, pomagać we wzmocnieniu ducha, żeby rozpacz strat nie zdołowała ludzi. Życie zawsze ma sens nawet życie skomplikowane, przepełnione cierpieniem i stratami. Po wszystkim oczekuje nas życie obok Chrystusa. I Kościół ma za zadanie być obok — podawać rękę pomocy, słowo pocieszenia, nadziei, bratniego uścisku dla wszystkich zdołowanych, tych, kto stracił pełność dnia przyszłego, doświadczył śmierci bliskiego lub po prostu przejmuje się sytuacją w kraju. Wszyscy ci ludzie z ich problemami jednakowo ważni, jednakowo zasługują na uwagę i rozwiązanie ich problemów. Ale najważniejsze, żeby teraz żyć z myślą o wiecznej radości, którą znajdziemy u Pana Boga. 

– I pod koniec chciałabym się spytać o historycznym wydarzeniu, którym stało się zjednoczenie Kościołów prawosławnych. Czy możemy spodziewać się, że w jakimś stopniu posłuży to także polepszeniu relacji z Kościołem katolickim?

– Zawsze gdy podczas mszy świętej przemawiam modlitwę: „Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim apostołom: Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daje“. prosimy cię nie zważaj na grzechy nasze lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napewniaj go pokojem i doprowadź do pełnej jedności…“ , to zawsze myślę, że tutaj, w Ukrainie te słowa są bardzo aktualne, bo widzimy podzielony, rozdarty Kościół, i ta modlitwa ma głęboki sens, bo chcemy, żeby było jedna owczarnia i Jeden Pasterz. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i razem nam będzie tylko lepiej. Nie będzie podziałów, nie będzie rozłamów. Cieszę się, że doszło do zjednoczenie Kościołów prawosławnych. Teraz będzie łatwiej budować mosty, a także wiernym będzie prościej znajdować porozumienie. To jest bardzo ważny krok.

— Dziękuję.

Інші статті за темами

СЮЖЕТ

ПЕРСОНА

Mieczysław Mokrzycki

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

Pomóż CREDO trwać!
Tworzymy dla Ciebie i dzięki Tobie!

WSPOMÓŻ NAS.

PL47102010263947000019137233

KredoBank PKO Bank Polski Group
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: