„Un razzo”, „i missili”, „un rifugio antiaereo”, „un carro armato…” — powtarzam nową terminologię w rzymskim metrze, aby opowiedzieć moim włoskojęzycznym przyjaciołom o wojnie. O wojnie w moim kraju, która trwa już od dwanastu dni. Moja stolica została zaatakowana przed świtem, dokładnie jak podczas II wojny światowej. Ludność cywilna i dzieci cierpią.
„Ale twoja rodzina jest na Zachodzie, czy tam nie jest spokojniej?” Na Ukrainie nie ma już bezpiecznego miejsca. Ostrzały rakietowe dzielnic mieszkalnych naszych miast i wsi w różnych regionach kraju. Według CNN tylko w pierwszym tygodniu wojny było ponad 400 takich ataków.
Moja chrześniaczka na zachodzie Ukrainy — w obwodzie rówieńskim — spędza te dni w schronie przeciwbombowym w piwnicy bloku.
Kolejna chrześniaczka wraz z siostrami i matką opuściła portowe miasto na południu Ukrainy, Odessę, i udała się do Polski. Przyjęła ich zupełnie nieznana krakowska rodzina — zapewniła schronienie, wyżywienie. Oczywiście mają możliwość pójścia na mszę św. Czasami droga do kościoła jest bardzo trudna… „Dziękuję Waszym ludziom!” — Teraz mówię do wszystkich moich polskich przyjaciół. W moich słowach nie ma patosu; w ich oczach — łzy współczucia.
Kontaktujemy się ze znajomymi w poszukiwaniu ciepłych ubrań dla uchodźców. Ukraińska wiosna nie jest taka jak rzymska, jest nam jeszcze dość zimno. Kobiety z małymi dziećmi wyjeżdżają z kraju, mężczyźni — zdobywają zwycięstwa.
Po raz kolejny nie mamy wiadomości od mojej ciotki, która mieszka w dużym mieście na wschodzie — w Charkowie, wciąż bezlitośnie bombardowanym. W malusienkiej chwili ciszy moja ciocia kontaktuje się, aby powiedzieć, że nic jej nie jest. Mieszkanie obok zostało ostrzelane — zginęli sąsiedzi.
Koleżanka dziennikarka leżała na podłodze pod ostrzałem. Rakieta trafiła w dach kurii diecezji charkowsko-zaporoskiej. Miniony dzień znów był trudny.
W te noce ludzie w moim kraju zasypiają ubrani. We wszystkich regionach, we wszystkich miastach. Bo gdy zabrzmi syrena, muszą natychmiast biec do schronu.
„Faktycznie, dokładnie jak w czasie II wojny światowej: tak mi powiedziała moja mama", — współczuje mi moja nauczycielka, która pochodzi z jednego z krajów europejskich.
Próby oblężenia stolicy mojego kraju — Kijowa — kończą się niepowodzeniem. W pierwszym tygodniu wojny trafiono w naszą wieżę telewizyjną.
„Wróg myśli, że można nas kontrolować za pomocą telewizji” — żartują Ukraińcy. Tak, umiemy żartować. ”Poprzez łzy śmiać się będę” – mówi nasza poetka Łesia Ukrainka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Rosji zaprzestać bombardowań. Parlament Europejski oklaskiwał naszego prezydenta i głosował za europejską perspektywą Ukrainy. Teraz bardzo czekamy na kolejne oficjalne decyzje. Do św. Katarzyny z Sieny, patronki Europy, zwracają się moi przyjaciele w rzymskich kościołach, modląc się za Ukrainę. Naprawdę potrzebujemy jej patronatu.
„Jak się masz?”— Nigdy wcześniej nie powtarzaliśmy tych słów tak często. Ale jeszcze ważniejsza jest odpowiedź na nie: „Wszystko w porządku”.
W ostatnich dniach skontaktowałam się z ojcami dominikanami w Kijowie. Zapytałem jednego z nich, Polaka: „Ojcze, dlaczego nie wyjechał ojciec z kraju?” Odpowiedział: „Jestem księdzem i nie opuszczę moich wiernych”.
Klasztor dominikanów zapewnił już schronienie potrzebującym, a teraz działa jako pełnoprawna organizacja wolontariacka.
Jesteśmy zjednoczeni w modlitwie.
W pierwszym tygodniu wojny niedzielne msze w Kijowie odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Wychodzenie z domu było niebezpieczne… Świat doświadczył takiego z powodu wirusa. My zaś mamy wojnę.
Obecnie w mojej proeuropejskiej stolicy brakuje chleba.
Kiedy sam biskup rzymskokatolicki wiezie jedzenie do katedry kijowskiej, parafianie modlą się o jego szczęśliwą podróż. Kijowska katedra greckokatolicka służy jako schron przeciwbombowy dla wszystkich mieszkających w pobliżu. W podziemiach kościoła w Żytomierzu odmawiany Różaniec. Ta wojna niszczy kościóły, ale nie Kościół. Kościół katolicki w Ukrainie – obrządków wschodniego i zachodniego – oddycha dwoma płucami.
I każdy z nas ma swój front. Nawet tutaj, za granicą, w Rzymie.
Dziedziniec greckokatolickiego soboru-prokatedry św. Sofii w Rzymie wygląda jako magazyn produktów spożywczych: ciężarówki z pomocą humanitarną znów wyjeżdżają do Ukrainy. Są siostry bazylianki, siostry służebnice, liczna wspólnota ukraińska, Włosi…
Pomagają liczne wspólnoty katolickie.
„Ale NATO nie zamknęło wam nieba, bo inaczej — III wojna światowa i cierpienie dla wszystkich?!”
„ Mamy nadzieję, że Matka Boża zamknie dla nas niebo!” W moim kraju chodzi żart: jak ratować świat w firmach — inne kraje, jak w rzeczywistości — Siły Zbrojne Ukrainy.
Jeden z moich znajomych broni Kijowa na obrzeżach. „Dobra wiadomość: żyję” – relacjonuje każdego wieczoru na FB. Posyłamy emotkę – dłonie złożone do modlitewy: modlimy się! Teraz Ukraina jest żywą tarczą świata.
Czekamy na niedzielne orędzie Papieża. Naprawdę potrzebujemy jego wsparcia. Słowa, które mówią światu o wielkich kłopotach w naszym kraju: nie o operacji wojskowej, ale tak naprawdę o wojnie.
Rzym mruga oświetlonymi oknami, latarniami na tarasach. Bardzo ceniona jest tutaj pora obiadowa: to święty czas dla rodzin, przyjaciół, zakochanych par. Dwanaście dni temu w moim kraju było tak samo spokojnie, ale dziś: ukraińskie wieczory spędza się w ciemności – obowiązują zasady maskowania światła.
Ale jesteśmy silni. Jeden z żołnierzy wysadził most wraz ze sobą, żeby zablokować drogę wrogu…
Jesteśmy zjednoczeni. Cyganie mieszkający w moim kraju ukradli Rosjanom czołg…
Moja 11-letnia chrześniaczka, ukrywając się w schronie przeciwbombowych na zachodniej Ukrainie, czyta zbiór słynnych przemówień, w tym Churchilla. Tak, teraz jest nasza najciemniejsza godzina. Ale teraz jest także naszą godzina rozkwitu — pisze w słowa wsparcia mój ukraiński nauczyciel filozofii, słynny tomista Andrij Baumeister. To była ich najlepsza godzina to tytuł słynnego przemówienia Churchilla z czerwca 1940 r. „Każdy naród ma swoją najlepszą godzinę. Teraz nadeszła najlepsza godzina mojego kraju. Trzymamy się, drodzy przyjaciele. Pokazujemy stanowczość. Pocieszamy tych, którzy są niespokojni i zszokowani. Nadszedła nasza najlepsza godzina. Kiedy musimy być zjednoczeni, solidarni i odważni!”
Tytuł przemówienia w języku oryginalnym – This was their finest hour; Jest z niej słynny cytat – „więc przygotujmy się do spełnienia naszego obowiązku i zachowujmy się w taki sposób, że nawet za tysiąc lat ludzie nadal będą mówić: „To była ich najlepsza godzina!”
„Chwała Ukrainie!” — pozdrawiają mnie moi europejscy przyjaciele. Tymi słowami kończą swoje wystąpienia europejscy politycy.
Wygramy!
Zdjęcia ze stron na Facebooku: Katedra św. Zofii w Żytomierzu, bp Aleksander Jazłowiecki, autorka