Dnia 21 czerwca we Lwowie pożegnano bohatera Artema Dymyda, który zginął w bitwie pod Donieckiem w wyniku ostrzału moździerzowego. Miał zaledwie 27 lat.
Artemij Dymyd jest synem księdza Mychajła Dymyda, pierwszego rektora Lwowskiej Akademii Teologicznej (obecnie Ukraiński Uniwersytet Katolicki), kapelana majdanu, wykładowcy Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego oraz Iwanki Krypiakewycz Dymyd, słynnej malarki ikon. Jest prawnukiem historyka Iwana Krypiakewycza oraz księdza i skrzypka Artemija Cehelskiego, który spędził siedem lat na zesłaniu na Syberii.
Uroczystości pogrzebowej w kościele garnizonowym Świętych Apostołów Piotra i Pawła przewodniczył bp Wołodymyr Hrutsa (UKGK).
Na pogrzebie matka Artema, Iwanka Krypiakewycz-Dymyd, zaśpiewała ostatnią kołysankę synowi.
– Kto boi się śmierci, nie może być Wojownikiem, nie może być dobrym patriotą. Musimy myśleć o śmierci, ponieważ jest ona częścią naszego życia. Musimy być odważni. Musisz być w stanie się poświęcić. Bohaterowie umierają. Ale Bohaterowie dają nam ziarno, tak jak święci męczennicy dają je Kościołowi. Na bazie tego ziarna rodzi się odwaga i nowe perspektywy. Takie jest znaczenie ostatnich słów Artema, które powiedział mi na kilka dni przed śmiercią: „Przeżyłem”. Zapraszam każdego z Was żyć — robić wszystko dla własnej poprawy, aby pomóc bliźniemu. A jednocześnie żyć perspektywą wieczności: mieć skrzydła, abyśmy pewnego dnia, kiedy Bóg powoła nas do życia wiecznego, mogli wznieść się wysoko, — powiedział ojciec Artema, ksiądz Mychajło Dymyd.
– Artemij, będziemy cenić życie lepiej niż wcześniej. Obiecujemy modlić się za Ciebie. Po zwycięstwie ja z twoimi braćmi krwi pójdziemy na pielgrzymkę do Unewa, aby być wdzięcznymi, aby mieć skrzydła, aby wprowadzać w życie tę perspektywę, którą przygotował dla nas Bóg, — zwrócił się do syna.
Podczas kazania bp Wołodymyr Hrutsa podkreślił, że Artem oddał życie nie po to, by pogrążyć się w rozpaczy, ale by kontynuować walkę.
– Zadajmy sobie codziennie pytanie: co ja dzisiaj zrobiłem dla Ukrainy? — spytał Kaznodzieja.
Biskup podziękował także rodzinie Artema za głębokie świadectwo wiary chrześcijańskiej.
Z kościoła kondukt żałobny przeszedł przez centrum miasta do cmentarza Łyczakowskiego na pole pochówku honorowego. Wzdłuż całej trasy na budynkach zawisły niebiesko-żółte flagi z żałobną wstęgą. Mieszkańcy klękali, eskortując Wojownika w jego ostatnią podróż.
Artem jest absolwentem Wydziału Humanistycznego Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, kierunek Historia. Był aktywnym uczestnikiem rewolucji godności, służył w batalionie specjalnym „Harpun” i batalionie „Azow”.
Zapytany przez dziennikarzy, co ksiądz Mychajło chciałby dziś powiedzieć Ukraińcom, odpowiedział:
„Żyć takim życiem, jakim żył Artem. Kiedy syn został zabrany z pola bitwy przez karetkę i za kilka godzin musiał odejść do innego świata, Artem powiedział: „Wciąż żyję”. To dla nas bardzo ważne motto. Zawsze żyjemy. Możemy umrzeć za tę ziemię, ale jako chrześcijanie mamy perspektywę wieczności. Urodziliśmy się na wieczność”.
Z inicjatywy rodziny poległego żołnierza Artema Dymyda Ukraiński Uniwersytet Katolicki stworzył fundację stypendialną im. Artema Dymyda. Fundacja powstała we współpracy z ogólnoukraińską organizacją harcerską „Płast” oraz ukraińską marką odzieżową „Lotnictwo Galicji”. Darowizny dla Fundacji Artema Dymyda można dokonać pod linkiem.
Foto: Maria Waranycka
Video: Stefan Dmytryszyn, Petro Didula