Wielki Tydzień to szczególny czas przygotowań do uszanowania najważniejszego wydarzenia w historii zbawienia. Bodajże pierwszy raz od czasów prześladowań chrześcijan wszystkie uroczystości Triduum Paschalnego, jak też Rezurekcja, będą odbywały się za zamkniętymi drzwiami kościołów bez wiernych.
Jak podczas kwarantanny, ścisłej izolacji i wysokiej trwogi głęboko i skutecznie przeżyć Zmartwychwstanie? Biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej Edward Kawa dzieli się swoimi rozważaniami z czytelnikami CREDO.
— Sytuacja, w której jesteśmy, to wyzwanie dla nas wszystkich. Ponieważ epidemia i ścisła kwarantanna stały się dla nas kompletna niespodzianką. Z pełną pokorą warto powiedzieć, że w ogóle do takiego nie jesteśmy gotowi. Nikt nie mógł przewidzieć, że to się może wydarzyć.
To próba dla każdego z nas w różnych zakresach naszego życia. Po pierwsze, to na pewno próba naszej wiary. Po drugie, to próba naszych relacji, chociażby w tym, że mamy utrzymywać dystans z jednymi ludźmi i jednocześnie przebywać w stałym kontakcie z innymi. Po trzecie, to jest próba moralna, ponieważ całodobowe przebywanie w ograniczonej przestrzeni z bliskimi ludźmi wymaga o wiele większej cierpliwości i zrzeczenia niż podczas innych okoliczności. Po czwarte, to także próba materialna — doświadczenie, które zmusza nas z wielu rzeczy zrezygnować lub nie pozwalać sobie pewnych rzeczy; ponadto nie wiemy, jak długo wszystko to będzie trwało, jakie przyniesie skutki. Aby wszystko to wytrzymać, aby dobrze, z minimalnymi stratami ten czas przetrwać, warto jest wrócić do pierwszego punktu czyli do wiary. Nasza wiara może przemienić ten czas na błogosławiony dla nas. Niewątpliwie, taki jest. Nie umiemy jeszcze pojąć wszystkich owoców tego błogosławieństwa, ponieważ czujemy się w głuchym kącie przez strach, panikę, trwogę. Jednak niektórzy — i to już widać — zaczęli więcej się modlić, czytać Pismo Święte, skupiać się na duchowym wymiarze swojego życia, bo świat materialny zatrzymał się, a większość aktywności, które odbierały nasz czas, też znikła. Nasza religijność tymczasowo straciła sens swojego istnienia, przecież nie możemy brać udziału w publicznych mszach, a dla niektórych największym problemem stają się pokarmy wielkanocne, które zostaną bez święcenia. I teraz dobry czas, by zrozumieć, że problem nie polega na tym, czy pobłogosławi ksiądz święconkę, ale czy zostanie pobłogosławione serce. Bardziej się przejmuję tym, by serca ludzkie były czyste, wolne od grzechu i wszystkich chorób, których powodem jest grzech w naszym życiu. To właśnie o tym trzeba się przejmować.
Dlatego bardzo chcę zachęcić wszystkich i siebie tak samo przeżyć czas Wielkiego Tygodnia w kwarantannie tak, by zobaczyć kim jesteśmy naprawdę, jakie są nasze relacje z Bogiem, jak się modlimy, jaki jest Bóg, do którego zwracamy się, z którym przebywamy na modlitwie; co nosimy w swoim sercu, czym się przejmujemy, w jakim stanie jest nasza dusza. W tych niepewnych czasach, które panują na zewnątrz, potrzebna nam jest dokładna diagnoza naszego stanu duchowego — to pomoże nam głęboko i szczerze przeżyć Triduum Paschalne, poczuć wolność i wyzwolenie, mimo zamknięcie w czterech ścianach. W czasach, gdy byłem kapelanem w więzieniu, jeden z więźniów przyznał się, że odkąd poznał Chrystusa i się nawrócił, już nie dołuje go fizyczne ograniczenie jego wolności, co więcej w więzieniu po raz pierwszy naprawdę poczuł się wolny, bo Jezus uwolnił jego z grzechów. Celem życia tego więźnia już nie było wyjście z celi, ale życie z Jezusem. Myślę, że dla nas wszystkich to świadectwo ma być inspiracją do przeżycia wyzwolenia od powierzchownego i nieświadomego obchodzenia naszych religijnych i obyczajowych praktyk na rzecz świadomej wiary i jej głęboko uświadomionego praktykowania.
To także okazja przyjrzeć się do relacji w naszych rodzinach, naprawić je, pogłębić, odrodzić i ożywić je, lepiej poznać siebie samych, nauczyć się lepszego porozumiewania się i przebaczenia. To też szansa zobaczyć, ilu rzeczy, bez których nie wyobrażaliśmy swojego życia, tak naprawdę potrzebujemy. To okazja zobaczyć, że są takie okoliczności, przed którymi nie może nas zabezpieczyć ani status społeczny, ani pieniądze, ani też nasz dorobek, bo ma sens tylko to, czym jest wypełnione nasze serce. Obecnie, w tym czasie, razem z Jezusem powinno umrzeć w nas wszystko ziemskie, wszystko, czego nie potrzebujemy, wszystko, co nie jest wieczne. To jest potrzebne, byśmy razem z Jezusem mogli wyjść z grobu zamknięcia, izolacji i powstać do życia nowego. Mamy z wielką godnością przeżyć ten czas, żebyśmy po nim byli gotowi żyć w świecie, który już nie będzie taki jak kiedyś. Ale pamiętajmy, że to od nas zależy, jaki będzie — czy będzie światem ludzi wierzących i przebywających z Jezusem, czy też będzie światem ludzi, którzy rozpaczliwie będą się starali odnowić stary porządek, który wyczerpał siebie. Życzę więc wszystkim nam, żeby nasze umieranie oraz powstanie z martwych wraz z Jezusem stało się początkiem naszego nowego w Nim i z Nim życia.