Zawsze oczekujemy czegoś w życiu. Nie da się tego nie zauważyć. Jeśli nie poniedziałku, od którego rozpoczniemy nowe życie, to piątku, gdy nareszcie skończy się trudny tydzień w pracy, a to wieczoru, to znów rana, to nowego roku, a to lepszych czasów, możliwości inspiracji… jakoś tak mija to życie — w oczekiwaniu czegoś iluzorycznego, bliżej nieokreślonego i na dalszą metę niepewnego. Ale tutaj Kościół oferuje nam czas, w którym wiemy, na co czekamy, Kogo oczekujemy i czego się spodziewamy.
Adwent. Czas radosnego oczekiwania, jak to często powtarzamy. I tu znowu istnieje niebezpieczeństwo — możemy przesadzić z oczekiwaniami dotyczącymi sposobów przeżywania „radosnego oczekiwania“. Istnieją sposoby przegięcia z intencjami, własnymi możliwościami, przeciążenia się praktykami… A może nie trochę. Krótko mówiąc, można tak się skoncentrować na procesie, że przegapić Spotkanie, dla jakiego wszystko było przeznaczone.
No to jak czekać, by się spotkać? Kilka rad od osoby, która nie choruje na słodką bożonarodzeniową pobożność, jak też na inne jakiekolwiek formy pobożności, jednak w głębi serca szuka sposobów możliwości na zbliżenie się do Tego, Który również cierpliwie i radośnie czeka na spotkanie.
Radość z bycia w ciszy
Nie oznacza to, że trzeba wyłączyć wszystko i odizolować się od wszystkich, przestać rozmawiać z ludźmi lub dokądkolwiek wychodzić. Raczej nauczyć się zachowywać ciszę wewnętrzną, znaleźć w sobie siły zwalczyć burzę duchową, opanować chaos w myślach i działaniach. Co może pomóc? Jeden ze sposobów to Ewangelia według św. Łukasza — 24 rozdziały po jednym na każdy dzień, a 25 grudnia będziesz dokładnie wiedzieć, czyje urodziny obchodzisz, a zdobyte w tym okresie umiejętności tworzenia w sobie ciszy zostaną przy tobie na zawsze lub przynajmniej przez pewien czas. Innym skutecznym sposobem jest przekształcenie formalnej modlitwy w rozmowę na żywo z Tatusiem. I po tym cisza już nigdy nie będzie pusta, ani przygnębiająca.
Radość z bycia uważnym
To nie kosztuje dużo. Powiedziałabym nawet, że jest inwestycją i to całkiem zyskowną. Rzeczywiście, wymaga pewnego wysiłku i nie ma na to rady, ale ile przynosi pociechy. Uśmiechnąć się zasmuconemu, uścisnąć tego, kto potrzebuję, podać rękę, zwolnić miejsce, pomóc sąsiadce w niesieniu ciężkiej siatki, pomóc zawiązać nieposłuszną sznurówkę, wysłuchać… Ile jest małych ważnych rzeczy, które potrafią zrobić kogoś szczęśliwym, a nas troszeczkę lepszymi i wszystkim darować radość. Później ta uważność do potrzeb innych wraca do nas i my dziwimy się, w jak że słusznym momencie. Wszystko dla tego, że Pan Bóg troszczy się o tych, którzy troszczą się o innych.
Radość z bycia chojnym
Jałmużna to nie nieodłączna część naszej chrześcijańskie formacji, naszego postępu w wierze i miłości, ponieważ jałmużna daje komuś nadzieję i wciela wiarę w to, że Bóg jest dobry. W najprostszej swojej formie to kilka złotych wrzuconych do przysłowiowego kapelusza. To także się liczy, ponieważ intencje mają znaczenie. Jednak warto czasem zdobyć się na szczodrość, nie ze swego nadmiaru, lecz w odpowiedzi na czyjąś większą niż moja potrzebę. Prawdopodobnie to jedna z najtrudniejszych rzeczy dla współczesnego człowieka wychowanego w dobie konsumpcjonizmu — rozstanie się z czymś, co posiadam, tylko dlatego że mogę sobie na to pozwolić, na rzecz tego, kto potrzebuje, ale nie ma za co kupić. Spróbuj choćby raz a poczujesz, jaki smak ma radość zrodzona z szczodrości.
Radość ze zrozumienia, czego potrzebujesz
Człowiek od czasu do czasu pragnie tak wiele i natychmiast, że gdyby nagle spytać o coś konkretnego, to by się pogubił. A zachcianki będą przeważnie z płaszczyzny materialnej. Jednak człowiek jest istotą o wiele bardziej skomplikowaną i rzeczy materialne, mimo że ich potrzebuje, pocieszają go bardzo krótko, a poszukiwanie prawdziwej radości, głębokiej i stałej, trwa nawet wtedy, gdy sam poszukujący nie jest jeszcze tego świadomy. Skorzystaj więc z czasu adwentu, aby zrozumieć, czego tak naprawdę chcesz i spróbuj wyodrębnić to, czego naprawdę potrzebujesz. Być może wtedy jakimś cudem (a może nie cudem, ale pracą i wolą) zaczniesz to otrzymywać. A kiedy zrozumiesz, że cały ten czas potrzebowałeś nie czegoś, ale Kogoś, wtedy właśnie odbędzie się tak długo oczekiwane Spotkanie.
Maranatha!