Cały świat przeżywa dzisiaj wielkie cierpienie i niepewność z powodu pandemii Coronawirusa Covid–19. W takich sytuacjach zadajemy sobie wiele pytań, co jest przyczyną tego stanu rzeczy, czy to przyroda, może człowiek, a może jakieś fatum zawisło nad ludzkością. Wielu ludzi, którzy nie wierzą w Boga, stara się sytuację tę wyjaśnić sobie na różne sposoby, ponieważ z braku dostatecznych danych trudno im znaleźć adekwatną odpowiedź. Jest to zatem wielka ciemność i wielka tajemnica, która ich dotyka i jawi się jako coś bezsensownego.
Może być dla tych ludzi okazja do pogłębionej refleksji, ponieważ zawsze cierpienie i śmierć jawiły się jak największy absurd naszej egzystencji. Dlatego nie tylko filozofia, ale też różne religie próbowały dać odpowiedź na pytanie o sens cierpienia i umierania. Jeśli spróbujemy na nie spojrzeć nie tylko z perspektywy obecnej pandemii, to zobaczmy, jak właściwie w każdej epoce, w każdym stuleciu są takie wydarzenia, obok których nie można przejść obojętnie. Wystarczy przypomnieć sobie ubiegłe stulecie, aby zdumieć się nad skutkami dwóch światowych wojen i milionowych ofiar niemieckiego nazizmu, radzieckiego komunizmu, ofiar rewolucji w Kambodży, w Chinach i innych totalitaryzmów. Musimy pytać, kto zawinił, kto za tym stoi, dlaczego tak się stało?
Nie tylko wiek XX ale i obecne stulecie pokazują bezmiar cierpienia niewinnych ludzi. Statystyki mówią, że tylko w 2019 roku zabitych było 42 miliony nienarodzonych dzieci w świecie, tysiące eutanazji, ponad 100 tysięcy zabitych chrześcijan, dziesiątki regionalnych konfliktów wojennych i współczesne rewolucje obyczajowe, które jak huragan niszczą porządek naszej cywilizacji i uderzają w jego podstawy, to znaczy w rodzinę, jako związek mężczyzny i kobiety. Czy to nie jest również okrutna pandemia, której autorami są ludzie? Czy te fakty nie powinny dać nam jeszcze więcej do myślenia, niż Coronawirus Covid – 19?
Takie pytanie stawiali także Apostołowie Jezusowi, kiedy spadła na ludzi wieża w Siloe i ofiarami było 18 osób, albo wtedy kiedy Piłat pozabijał powstańców z Galilei. Jezus odpowiedział: czy myślicie, że oni byli większymi winowajcami od innych mieszkańców Jeruzalem. Lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie ( Łk 13,1-5). Kiedy Apostołowie spotkali niewidomego od urodzenia pytali? Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy. On, czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potem Jezus dodaje: Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać (J 9,2-5).
W sytuacji tak wielkiego cierpienia, które dotyka ludzi od samego początku, przychodzi światło, które daje odpowiedź uczniom pytającym, ludziom dobrej woli, a przede wszystkim tym, którzy uwierzyli w Słowo, które stało się Ciałem i które zamieszkało między nami (J 1,14). Właśnie to Słowo Boże doskonale objaśnia sens ludzkich dziejów: pokazuje przyczyny ogromnej radości, którą przeżywamy w naszym życiu: w rodzinach, w różnych wymiarach życia, pięknie przyrody, która nas otacza. To Słowo daje także odpowiedź na przeżywane smutki, cierpienia spowodowane nieszczęściami, wojnami, kataklizmami, chorobami, śmiercią bliskich. Daje także odpowiedź na pandemię, która dotknęła wszystkie narody, a wielu ludzi jest nią przerażonych i są podobni do dzieci, które znajdują się w ciemnym pomieszczeniu i przeżywają nadzwyczajną traumę?
Jedynym Światłem, które zapalił Bóg dla tych, którzy wierzą, jest Ukrzyżowany Pan, na którego Ciele możemy dostrzec rany, jakie zadaliśmy naszymi grzechami: to nie gwoździe Cię przybiły, lecz nas grzech (słowa pieśni). Z krzyża mówi do nas: ja uczyniłem to dla ciebie, pozwoliłem się ukrzyżować, abyś uwierzył, że Bóg jest po Twojej stronie. Po to przyszedłem na świat, aby cię odszukać – zagubioną owcę, marnotrawnego syna, bo ukochałem cię miłością odwieczną. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata (J 9,5).
Co mogłem jeszcze uczynić dla ciebie? Ludu mój ludu cóżem ci uczynił, czym ci się uprzykrzyłem? (Mi 6,3). Bóg zanim nas stworzył przygotował kołyskę – wspaniały świat, piękną przyrodę, uczynił nas na swój obraz i podobieństwo – niewiele mniejszym od istot niebieskich (Ps 8,6). Dał nam inteligencję, a przede wszystkim serce, aby kochało drugich. Adam miał kochać Ewę, a ona Adama. To było doświadczenie światła, które promieniowało z bliskości miłującego Ojca. Potem przyszła ciemność.
Jezus nie tylko na krzyżu, ale na nowo w niedzielny poranek objawił się jako Światło, które nie zna zachodu (Exultet). To światło, które nieustannie towarzyszy nam w ciągu historii chce w nas zgasić nieprzyjaciel – diabeł. Robi to w różny sposób kusząc do nienawiści, pożądania pieniądza, do wojen, rewolucji, okłamując zgubnymi totalitaryzmami i ateistycznymi ideologiami.
Pod krzyżem Jezusa stała bolejąca Matka Jezusa. Co o Niej wiemy, co działo się w Jej sercu? Możemy w Jej sercu usłyszeć skargę, którą tak opisał Roman Melodos jeden z greckich Ojców Kościoła: Synu mój i Boże mój. Nigdy bym sobie nie wyobrażała, że zobaczę Cię w tym stanie, nigdy bym nie uwierzyła, że dojdą aż do takiej nienawiści i wściekłości, wtrącając Cię do więzienia, wbrew wszelkiej sprawiedliwości. Chciałabym zrozumieć o ja biedna, jak to możliwe, że gaszona jest światłość. Jak to możliwe, że przybijają Cię do krzyża. Synu mój i Boże mój. Synu mój i Boże mój.
Światło wiary w miłość Boga nigdy w Niej nie zgasło, ale nawet, jeśli Jej serce przeszył miecz boleści, nie poddała się zwątpieniu, dlatego że przeżywała to cierpienie samotnie i w milczeniu (…). Niech usta pogrąży w prochu. A może jest jeszcze nadzieja? (Lam 3,28-29).
Jezus żyje dalej w swoim Kościele, co nie oznacza, że trzeba koniecznie w sytuacji, w jakiej jesteśmy, iść do kościoła, czy kaplicy, czy jakiegoś sakralnego miejsca, bo jak myślimy, tylko tam jest obecny Bóg. Przez pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa lud Boży na Liturgie zbierał się po domach, cmentarzach, katakumbach. Podczas różnych rewolucji, prześladowań aż do dzisiaj jest podobnie. Jak my sami możemy się zachować w takiej sytuacji? Możemy ożywiać wiarę dzieci i młodzieży modląc się w domu nie tylko przy pomocy transmisji Liturgii w telewizji czy w Internecie. Możemy czytać Słowo Boże, prowadzić różne modlitwy, odmawiać wspólnie różaniec. Możemy więcej rozmawiać ze sobą i przebaczać sobie wzajemnie i prosić o przebaczenie.
Wspaniałą rzeczą byłoby wyłączyć mass media i przeżywać w milczeniu jak Maryja ten czas nawiedzenia Pana wierząc, że dobry jest Jahwe dla ufnych, dla duszy, która Go szuka (Lam 3,25). Bo nie jest zamiarem Pana odtrącić na wieki. Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej; niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich (Lam 3,31-33). Z ufnością czekamy na poranek Wielkanocny.