Refleksje

Dlaczego Bóg dopuszcza cierpienia?

Ви також можете прочитати цю статтю українською мовою

06 czerwca 2017, 15:54 4982 Aleksander Buczkowski

Chyba każdy z was przynajmniej raz w życiu zastanawiał się: dlaczego Bóg pozwala na zło i cierpienie, wojny i śmierć…

Nie chcę pisać o przyczynach, to odrębna kwestia — i dla każdego osobista. Spójrzmy na sprawę z innego punktu widzenia.

 

1. Gdzie jest Bóg, kiedy ja cierpię? 

Wciąż panuje stereotyp, że Bóg przebywa «gdzieś daleko» i nie widzi naszego cierpienia, lub jeszcze gorzej — On obojętny wobec nas. W takim razie albo nie jest dobry (gdy widzi i milczy), albo nie wszechmogący (jeśli nie może zaradzić naszym cierpieniom). W każdym razie On nie może nazywać się Miłosierną Miłością, która zawsze jest gotowa przyjść na pomóc. Gdzie jest Bóg, kiedy ponioszę porażkę, kiedy ktoś z moich bliskich zginął, gdy zdiagnozowano u mnie raka lub inną chorobę?.. Nieszczęścia często powodują zniechęcenie i bunt wobec Ojca Niebieskiego. No bo kto potrzebuje ojca, który nie dba o swoje dzieci? 

Jednak Bóg nigdy nie milczy. Po prostu przestaliśmy Jego słuchać lub słyszymy tylko to, co nam się podoba. Odpowiedzią Boga na ludzkie cierpienie jest krzyż Jezusa Chrystusa. Syn Boży dzięki swojemu wcieleniu nie tylko stał się człowiekiem, ale wszedł także w historię każdego człowieka, w jego ból i cierpienie. Słusznie wierzymy, że Chrystus jest obecny w sakramencie Eucharystii, w kapłanie, sprawującym Mszę Świętą, w Słowie Bożym. Nie mniej jednak On jest obecny we wszystkich cierpiących i biednych, w nas samych, gdy cierpimy ból i samotność. Można z pewnością stwierdzić, że każdy człowiek, zwłaszcza cierpiący, jest Sakramentem Boga Żywego, ponieważ w nim jest obecny i działa Jezus Chrystus. 

Nieprzypadkowo w Wielki Czwartek papież myje stopy najbardziej zaniedbanym członkom społeczeństwa, wyrzutkom, więźniom, prostytutkom, niepełnosprawnym, samotnym matkom. Wielkiej wiary potrzeba, żeby rozpoznać w chlebie konsekrowanym Chrystusa; jeszcze większej, jednak, — żeby zobaczyć Go w złamanym życiu twojego bliżniego. Dlatego Bóg czasami pozwala na cierpienie, aby wejść do naszego życia i zostać z nami. Najważniejsze w tym mieć wiarę, by rozpoznać Jego obecność, żeby nasze serca płonęły Jego ofiarną miłością.

 

2. Ból przypomina nam, że jesteśmy żywi

Jeśli infekcja nie jest leczona, w końcu ciało zacznie gnić i obumrze. Podobnie jest z życiem duchowym. Po długim przebywaniu w grzechu  poddajesz się zniszczeniu. Już nie będziesz widział różnicy między dobrem a złem, sprawiedliwością a wadami. Utracisz poczucie nadprzyrodzoności. Będziesz przebywał w śmierci i przestaniesz zauważać, że twój duch zatrzymał się, a ty stałeś się «wiernym zombie». Niby poruszać się, symulujesz działania, gryziesz swoich bliskich, a nie masz życia i radości w sobie. Dlatego, jak mówili Ojcowie Kościoła,  jeśli osoba przez cztery dni nie słucha Słowa Bożego, ryzykuje ona utracić życie wieczne. Ponieważ, gdzie nie ma pokarmu duchowego, zaczyna się duchowa śmierć. A co dopiero kiedy od lat żyjesz w ciężkim grzechu! 

Pan Bóg przychodzi, żeby nas uratować. Przez swojego proroka Mojżesza bije kijem po skamieniałych sercach naszych. Czasami nawet dwa lub trzy razy, tak, aby woda popłynęła, aby duszę wypełniły łzy i wyszedł z niej grzeszny osad. Żebyśmy się otworzyli na Słowo Boże i mogli znowu żyć. Więc gdy coś mnie boli, to znaczy, że żyję, że mogę współczuć, że najpierw jestem człowiekiem. Nie maszyną z religijnymi lub duchowymi potrzebami.

 

3. Bóg rani, żeby uzdrowić

Wiele razy byłem świadkiem sytuacji, gdy słowo czy gest bardzo raniły osobę, mimo że nie były skierowane przeciw niej lub wcale nie niosły w sobie agresji. Nigdy nie zastanawialiście się nad pytaniem, dlaczego jakiś wywiad, komentarz czy publikacja sprawia, że czujecie ból i cierpienie, a nawet niezrozumiałą agresję, natomiast inni nie reagują na to w żaden sposób? Prawdę mówiąc, nie tak ważne, kto i co kiedyś tam powiedział czy napisał. Ważne — dlaczego to tak zabolało.

Pokażę to na przykładzie. Przez kilka miesięcy męczył mnie niesamowity ból zęba. Mój dentysta (nawiasem mówiąc, świetny fachowiec) nie mógł zrozumieć przyczyny bólu. Na pozór żadnej dziury, nerwy już usunięte, a ból nie ustępuje. Zresztą ząb został usunięty. A problem polegał na tym, że ząb zaczął gnić wewnątrz, więc przy kąsaniu dotykałem chorego miejsca. Jest to analogia do naszej rzeczywistości. Bóg czasami rani nas przez inną osobę, by wypuścić na zewnątrz naszą wewnętrzną ropę i nie dopuścić tego, żebyśmy zostali usunięci z Królestwa Bożego.

Taka terapia duchowa wcale nie jest łatwa. Po jakiejś liturgii Bóg tak przebił moje serce mieczem swojego Słowa, że bez przerwy płakałem przez cały tydzień, ponieważ wyszły ze mnie moje dziecięce zranienia. Było to potrzebne, żeby zrzucić kamień bólu, żeby się objawił Chrystus Zmartwychwstały. Więc kiedy pojawiają się niezrozumiałe uczucia czy agresja, przede wszystkim nie trzeba oskarżać innych, lecz należy zadać sobie pytanie: «Dlaczego boli? Panie, pokaż mi, co jest we mnie zgniłe i chore!»

 

4. Bóg chce być naszym bliźnim

W naszym przedstawieniu bliźni to ktoś do nas miły i życzliwy, lub przynajmniej po porostu ktoś obcy, jak w przypowieści o Dobrym Samarytaninie, ktoś, kto potrzebuje pomocy. Ten wyraz jest podobny do «bliżna», czyli można powiedzieć, że bliźni to ten, który wyrządził nam krzywdę, obraził nas, a Bóg to uzdrowił i pozostawił jedynie ślad po kłótni czy konflikcie. Jak pokazuje moje osobiste doświadczenie, mam bardzo bliskie relacje z tymi braćmi we wspólnocie, z kim miałem kłótnie. Oni stali się moimi bliźnimi przez gorycz sercowych porażek. 

Podobnie jak i Bóg, dając cierpienie, które później sam uzdrawia, staje się nam bliźnim. Dlatego ja osobiście nie chcę, żeby moja dusza była wolna od blizn, kiedy stanę przed obliczem Boga w czas śmierci. Bo wtedy będę mógł powiedzieć: «Ojcze, spójrz na moje blizny, które goiłeś po moich upadkach i grzechach. Byłeś przez całe moje życie miłosiernym Bliźnim, czyż nie staniesz się nim teraz?»

Poza tym staliśmy się bliźnimi Chrystusowi dzięki temu, że zadaliśmy Mu rany. Kiedy Zbawiciel przychodzi do apostołów przez drzwi zatrzaśnięte, mówi: «Pokój wam, nie bójcie się!», i pokazuje im ręce i bok, niby chcąc powiedzieć: «Spójrzcie, jak Ja was umiłowałem, a ślady tej miłości zawsze będą na moim ciele i Sercu». Ostatnio, oglądając szkic pewnej ikony, nie zauważyłem na Jezusie śladów od gwoździ — szczerze mówiąc poczułem się nieswojo. Przecież ten Chrystus był niby obcy… nie Ten, co mnie kocha! 

Jednakże nie sądze, że tylko dla nas Chrystus pozostawił ślady od ran. Jestem przekonany, że kiedy smród od naszych grzechów dociera do tronu Boga i już ma zapłonąć nad nami Jego gniew, — przed Ojcem pojawia się Chrzystus i mówi: «Ojcze, spójrz na Moje ręce i Mój bok, przypomnij co mnie kosztowało ich życie i zbawienie. Dla Mojej bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nich i całego świata». Jestem absolutnie pewien, że Bóg patrzy na każdego z nas poprzez rany Chrystusa, które są prawdziwą i zawsze otwartą bramą miłosierdzia.

 

5. Aby objawiła się chwała Boga!

Czasami jesteśmy jak ci apostołowie, co zobaczyli cierpiącego, i zadali Jezusowi pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże» (por. J 9, 2-3). Często Bóg daje nam cierpienia, żeby w nas ​​objawiła się Jego chwała i wszechmoc. Ile dokonało się niesamowitych uzdrowień i cudów, które udowodniły ludziom, że Stwórca nie zostawia ich samych w ich bólu! On zawsze pomaga i dba o swoje dzieci! A największym cudem jest nawrócenie i przemiana serca, gdy z radością akceptujemy i wykonujemy wolę Bożą. Nawet jeśli to oznacza niesienie krzyża. 

Nigdy nie zapomnę świadectwo pewnego mężczyzny, który zrezygnował z zaproszenia na spotkanie charyzmatyczne. Nie dlatego, że nie wierzył, że Pan Bóg nie może go tam uzdrowić, — po prostu całkowiecie ufał Bogu i przyjmował dane mu cierpienia. Tak, trzeba mieć wielką wiarę, żeby zobaczyć. Boga w cierpieniach, które niesprawiedliwie nas dotknęły! Uważam, że dzięki takim ludziom wiele dusz uzyska łaskę nawrócenia. Ponieważ nic tak nie cieszy Chrystusa, jak pokorna akceptacja  woli Ojca, żeby nieść krzyż swój do końca. Bo On tak uczynił! Bo cierpiąc właśnie na Gołgocie (nie na weselu w Kanie czy też na górze Tabor), Jezus doświadzcył największy moment chwały. Wywższono Go jako węża na pustyni (por. J 3,14), by Ojciec był uwielbiony. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że jestem najbliżej Nieba, gdy jestem ukrzyżowany na moim osobistym krzyżu. Bo gdy wszyscy wokół widzą tylko ból i cierpienie, ja widzę mojego Ojca, a On widzi swoje dziecko, które już nie szuka ludzkich pociech, lecz tylko miłości Boga. 

Bardzo często, cierpiąc jakiś czas, uzyskujesz o wiele więcej już tutaj, jeszcze nie w wieczności. Nie jestem fanem talk show, ale nawet one dużo mnie nauczyły. Znam wielu, którzy mając nadwagę i problemy z wyglądem zewnętrznym, bardzo cierpieli. Jednak ta wada później robiła ich znanymi, a nawet bogatymi. Podobnie, jesli oddamy najsłabszą część swego życia — nasz krzyż — Bogu, On przemieni je na przepiękną i najmocniejszą perłę.

A jaka teraz jest najpopularniejsza intencja na liturgię? Oczywiście o zdrowie, niby ono stało się naszym bożkiem. Przecież mówiono «będzie zdrowie — będzie wszystko». Niby nie wiara w Boga daje nam szczęście i sens życia. Na drugim miejscu za zwyczaj jest szczęśliwe życie, niby on może być inne (przecież daje go Bóg). Otóż krytykując kult ciała i «zdrowego trybu życia» celebrytów czy ludzi niewierzących, najpierw zacznij z osobistego rachunku sumienia: co mam na pierwszym miejscu w hierarchii wartości — życie ziemskie czy wieczne?

 

6. Szczęśliwa ta wina, co dała takie cierpienie.

Tyle razy słyszałem — cierpisz, znaczy  Bóg cię ukarał. Robi się wrażenie, że na Niebie siedzi nie miłosierny i kochający Ojciec, a taki sobie kontroler, który wydaje mandaty w postaci wyzwań, albo jeszcze gorzej, — tyran, który tylko czeka na nasz grzech, żeby nas ukarać.

Ale to nieprawda! Nasze cierpienia są często konsekwencją naszych grzechów. Kamienie, które rzucamy w stronę Boga, w Niebo, nie dolatują do Niego, lecz spadają nam na głowy. Im więcej kamieni rzucimy, tym więcej będziemy cierpieć. Poza tym to też może posłużyć naszemu zbawieniu. Jak pamiętacie, razem z Chrystusem ukrzyżowani zostali dwaj łotrzy. Oczywiście, byli tam nie przypadkowo, nieśli zasłużoną karę za poważne prestępstwa. Jednak jeden, cierpiąc, potrafił zobaczyć obok siebie Boga i pokornie prosić o łaskę (złodziej nie mógł nawet marzyć o raju, tylko żeby Chrystus wspomnił go, kiedy przyjdzie do swojego królestwa), a drugi ciągle narzekał na swój trudny los i szukał winnych.

 

7. Ból zrzuca koronę pewności siebie

Od czasu do czasu (a nawet często) wydaje się, że to my władcy swojego życia i królowie losu. Jednakże nasze cierpienia i krzyże przymocowują nas do ziemi, więc nic nie pozostaje jak tylko wołać: «Panie, zmiłuj się!» Oczywiście, wielu ludzi myśli, że to Bogu przynosi zadowolenie — upokarzać nas i obserwować, jak my pełzamy przed Nim i błagamy o łaski dla siebie lub bliźnich. Taki pogląd jest diabelskim oszustwem. Bo prawda jest taka, że Bóg nie upokarza człowieka, wręcz przeciwnie, stawia go na odpowiednim miejscu, aby potem podnieść jego na najwyższe Niebo. Bo kim jestem? Grzeszny, ziemski proch wobec Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi! Nikt nie staje się tak podobny do Boga, oplutego i pobitego, jak człowiek cierpiący ból. A i Chrystus najwięcej stał się podobny do człowieka, gdy cierpiał za niewinnych. «Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom» (Hbr 2, 17–18). Jeżeli to zrozumiemy, Cierpienia przestaną zabijać nas, a staną się dla nas pomocą. Nie dlatego, że już nie będą przynosić bólu, lecz dlatego że będą przybliżać nas do Chrystusa.

Aleksander Buczkowski

Інші статті за темами

СЮЖЕТ

cierpienie

ПЕРСОНА

МІСЦЕ

Zauważyłeś błąd? Zaznacz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.

ПІДТРИМАЙТЕ CREDO
Шановні читачі, CREDO — некомерційна структура, що живе на пожертви добродіїв. Ми з вдячністю приймемо Вашу допомогу. Ваші гроші йдуть на оплату сервера, роботу веб-майстра та гонорари фахівців. Переказ через ПриватБанк: Пожертвування можна переказати за такими банківськими реквізитами:

5168 7427 0591 5506

Благодійний внесок ПРИЗНАЧЕННЯ ПЛАТЕЖУ: Добровільна пожертва на здійснення діяльності часопису CREDO.

Інші способи підтримати CREDO: (Натиснути на цей напис)

Щиро дякуємо читачам за жертовність усім, хто нас підтримує!
Напишіть новину на CREDO
Якщо ви маєте що розказати, але початківець у журналістиці, і хочете, щоб про цікаву подію, очевидцем якої ви стали, дізналося якнайбільше людей, можете спробувати свої сили у написанні новин та створенні фоторепортажів на CREDO.
Підпишіться на розсилку
Кожного дня ми надсилатимемо вам листи з найважливішими та найцікавішими новинами

Spelling error report

The following text will be sent to our editors: